Dzień dobry, od 10 lat choruję na nerwicę natręctw, objawy obsesyjno-kompulsywne połączone z nerwic
2
odpowiedzi
Dzień dobry,
od 10 lat choruję na nerwicę natręctw, objawy obsesyjno-kompulsywne połączone z nerwicą lekową (stale powracające obawy). W ciągu kilku ostatnich miesięcy objawy znacznie się nasiliły, zaś ostatnie tygodnie należą do szczególnie trudnego czasu. Cały czas odczuwam nastrój depresyjny, płaczliwy, wieczne poczucie beznadziei, pustki, rozpaczy, bezsilności, strachu, winy, nic mnie nie cieszy, nie widzę żadnych perspektyw na to, że jeszcze coś dobrego spotka mnie w życiu. Ciągle powracam myślami do spraw, które zaraz wymienię, czas nadal płynie, a ja czuję coraz większą niechęć do życia, do wszystkiego. Napięcie emocjonalne przejawia się za pomocą dolegliwości somatycznych: cykliczny ból głowy, uczucie nudności, ogólne oderwanie od rzeczywistości ("jak w Matrixie"), choć staram się funkcjonować normalnie, naprzemienne uczucie gorąca, przenikliwego zimna, przeszywających dreszczy, brak apetytu, nie potrafię się uśmiechnąć. Cały mój nastrój opisałbym jako iście dekadenckie doświadczenie pełne irracjonalnego bólu, bezsensowności, strachu, wiecznego znużenia. Nie ma mowy o choćby chwilowym "wyluzowaniu się". Momentem, na który czekam z upragnieniem jest sen, ponieważ wtedy mam po prostu spokój, nic nie czuję, o niczym nie myślę. Pozostaję pod stałą opieką psychoterapeuty oraz lekarza psychiatry (na "uspokojenie" zażywam Anafranil w ramach leczenia farmakologicznego, jednak i to nie pomaga).
Przechodząc do przedmiotu poszczególnych obaw, przysłowiowego "nakręcania się", wymienić mogę takie sprawy jak:
1. Na pewno wydaje się to z pozoru śmieszne i irracjonalne, ale w ostatnich dniach przedmiotem moich natrętnych myśli jest budowa Ziemi jako planety, to, że jej powierzchnia jest skończona, na co wiadomo, nie mamy wpływu. Innym lękiem pozostaje kwestia domniemanej nieskończoności Wszechświata - pojawia się lęk przed tym, czy wszechświat jest faktycznie nieskończony - nie wiedzą tego nawet naukowcy, a pojawiające się teorie i hipotezy naukowe wykluczają się wzajemnie, kwestionują niektóre punkty widzenia tego zagadnienia astronomicznego. Najprościej rzecz ujmując - mam lęk przed tym, ze wszechświat jest skończony, a tak naprawdę istnieje opcja, że może być nieskończony - niewiedza staje się nadzieją kojącą mój irracjonalny lęk, ale uspokajam się myślą, że tak naprawdę nikt tego nie wie,
-lęk przed przyszłością: obserwujemy dokonujący się wszechobecnie postęp technologiczny, gdzie coraz większą rolę odgrywa automatyzacja, cyfryzacja i robotyzacja. Mając świadomość tego, że zmiany czasów nie unikniemy, mam straszne obawy związane z tym, w jaki sposób będzie wyglądała przyszłość za lat 20, 30... Czy będzie to świat robotów, maszyn i komputerów, gdzie człowiek jest wyręczany we wszystkim, a nowoczesna technologia przejmuje władzę nad każdym aspektem życia? Przeraża mnie taka wizja codzienności, panicznie się tego boję, mam nadzieję, że dane mi nie będzie uczestniczyć w takiej rzeczywistości - choć to dzieje się już na naszych oczach. Znam schematyczne powiedzonka: "nie sięgaj za daleko w przyszłość", ale po prostu taka perspektywa mnie dobija,
-kolejna kwestia to sprawa związana z przemijaniem, z lękiem przed upływem czasu. Mając 22 lata, nie mogę pogodzić się z tym, że możliwie kiedyś będę osobą starszą, schorowaną, wyglądającą bardzo niekorzystnie, którą będą poniewierały roboty. Nie chcę takiego życia, boję się tego. Nasuwa się pytanie: po co się kształcić, po co snuć plany o jakichś inwestycjach, skoro i tak wszystko przeminie? Po co?
Czuję się też cały czas samotny, odczuwam wielką pustkę życiową, moje serce jest zlodowaciałe, a pragnie ciepła. Nie jestem sam, mogę liczyć na pomoc rodziców, którzy służą bezinteresownym wsparciem, jednak brakuje mi kontaktu z osobami w swoim wieku, jakby to powiedzieć... brakuje przysłowiowej "drugiej połowy", poczucia pewnej intymności w relacji, bliskości. Ciągle powracają myśli z przeszłości o niekoniecznie kontaktach towarzyskich i to mnie blokuje.
Nie widzę żadnej nadziei, wszystko jest mdłe, bez sensu, szaro-białe. Teksty w stylu: "weź się w garść", "inni mają gorzej", "ciesz się z tego, co masz" nie pomagają, a wywołują jeszcze większą frustrację.
Nic mi się nie chce, bo po co?
Wydaje mi się, że moje ego jest za bardzo przesiąknięte Nietzscheańską oraz Schopenhauerowską wizją świata i człowieka. Co zrobić?
Pewne nadzieje pokładam w wyznawanej i praktykowanej wierze, gdyż jestem katolikiem.
Proszę o jakąkolwiek pomoc, poradę, co zrobić. Obecne życie to nie życie, ale codzienna wegetacja wypełniona lękiem, niepokojem, bezsensem istnienia. Tak dalej nie może być, zwyczajnie brakuje mi już sił, aby nawet się ubrać lub wstać z łóżka, nigdy chyba nie czułem się tak parszywie, okropnie, wstrętnie.
Mężczyzna, lat 22
od 10 lat choruję na nerwicę natręctw, objawy obsesyjno-kompulsywne połączone z nerwicą lekową (stale powracające obawy). W ciągu kilku ostatnich miesięcy objawy znacznie się nasiliły, zaś ostatnie tygodnie należą do szczególnie trudnego czasu. Cały czas odczuwam nastrój depresyjny, płaczliwy, wieczne poczucie beznadziei, pustki, rozpaczy, bezsilności, strachu, winy, nic mnie nie cieszy, nie widzę żadnych perspektyw na to, że jeszcze coś dobrego spotka mnie w życiu. Ciągle powracam myślami do spraw, które zaraz wymienię, czas nadal płynie, a ja czuję coraz większą niechęć do życia, do wszystkiego. Napięcie emocjonalne przejawia się za pomocą dolegliwości somatycznych: cykliczny ból głowy, uczucie nudności, ogólne oderwanie od rzeczywistości ("jak w Matrixie"), choć staram się funkcjonować normalnie, naprzemienne uczucie gorąca, przenikliwego zimna, przeszywających dreszczy, brak apetytu, nie potrafię się uśmiechnąć. Cały mój nastrój opisałbym jako iście dekadenckie doświadczenie pełne irracjonalnego bólu, bezsensowności, strachu, wiecznego znużenia. Nie ma mowy o choćby chwilowym "wyluzowaniu się". Momentem, na który czekam z upragnieniem jest sen, ponieważ wtedy mam po prostu spokój, nic nie czuję, o niczym nie myślę. Pozostaję pod stałą opieką psychoterapeuty oraz lekarza psychiatry (na "uspokojenie" zażywam Anafranil w ramach leczenia farmakologicznego, jednak i to nie pomaga).
Przechodząc do przedmiotu poszczególnych obaw, przysłowiowego "nakręcania się", wymienić mogę takie sprawy jak:
1. Na pewno wydaje się to z pozoru śmieszne i irracjonalne, ale w ostatnich dniach przedmiotem moich natrętnych myśli jest budowa Ziemi jako planety, to, że jej powierzchnia jest skończona, na co wiadomo, nie mamy wpływu. Innym lękiem pozostaje kwestia domniemanej nieskończoności Wszechświata - pojawia się lęk przed tym, czy wszechświat jest faktycznie nieskończony - nie wiedzą tego nawet naukowcy, a pojawiające się teorie i hipotezy naukowe wykluczają się wzajemnie, kwestionują niektóre punkty widzenia tego zagadnienia astronomicznego. Najprościej rzecz ujmując - mam lęk przed tym, ze wszechświat jest skończony, a tak naprawdę istnieje opcja, że może być nieskończony - niewiedza staje się nadzieją kojącą mój irracjonalny lęk, ale uspokajam się myślą, że tak naprawdę nikt tego nie wie,
-lęk przed przyszłością: obserwujemy dokonujący się wszechobecnie postęp technologiczny, gdzie coraz większą rolę odgrywa automatyzacja, cyfryzacja i robotyzacja. Mając świadomość tego, że zmiany czasów nie unikniemy, mam straszne obawy związane z tym, w jaki sposób będzie wyglądała przyszłość za lat 20, 30... Czy będzie to świat robotów, maszyn i komputerów, gdzie człowiek jest wyręczany we wszystkim, a nowoczesna technologia przejmuje władzę nad każdym aspektem życia? Przeraża mnie taka wizja codzienności, panicznie się tego boję, mam nadzieję, że dane mi nie będzie uczestniczyć w takiej rzeczywistości - choć to dzieje się już na naszych oczach. Znam schematyczne powiedzonka: "nie sięgaj za daleko w przyszłość", ale po prostu taka perspektywa mnie dobija,
-kolejna kwestia to sprawa związana z przemijaniem, z lękiem przed upływem czasu. Mając 22 lata, nie mogę pogodzić się z tym, że możliwie kiedyś będę osobą starszą, schorowaną, wyglądającą bardzo niekorzystnie, którą będą poniewierały roboty. Nie chcę takiego życia, boję się tego. Nasuwa się pytanie: po co się kształcić, po co snuć plany o jakichś inwestycjach, skoro i tak wszystko przeminie? Po co?
Czuję się też cały czas samotny, odczuwam wielką pustkę życiową, moje serce jest zlodowaciałe, a pragnie ciepła. Nie jestem sam, mogę liczyć na pomoc rodziców, którzy służą bezinteresownym wsparciem, jednak brakuje mi kontaktu z osobami w swoim wieku, jakby to powiedzieć... brakuje przysłowiowej "drugiej połowy", poczucia pewnej intymności w relacji, bliskości. Ciągle powracają myśli z przeszłości o niekoniecznie kontaktach towarzyskich i to mnie blokuje.
Nie widzę żadnej nadziei, wszystko jest mdłe, bez sensu, szaro-białe. Teksty w stylu: "weź się w garść", "inni mają gorzej", "ciesz się z tego, co masz" nie pomagają, a wywołują jeszcze większą frustrację.
Nic mi się nie chce, bo po co?
Wydaje mi się, że moje ego jest za bardzo przesiąknięte Nietzscheańską oraz Schopenhauerowską wizją świata i człowieka. Co zrobić?
Pewne nadzieje pokładam w wyznawanej i praktykowanej wierze, gdyż jestem katolikiem.
Proszę o jakąkolwiek pomoc, poradę, co zrobić. Obecne życie to nie życie, ale codzienna wegetacja wypełniona lękiem, niepokojem, bezsensem istnienia. Tak dalej nie może być, zwyczajnie brakuje mi już sił, aby nawet się ubrać lub wstać z łóżka, nigdy chyba nie czułem się tak parszywie, okropnie, wstrętnie.
Mężczyzna, lat 22
Proszę się tym podzielić z lekarzem i psychoterapeutą prowadzącym.
Pozdrawiam Anna Pasierbek
Pozdrawiam Anna Pasierbek
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Wydaje mi się, że temat tu wniesiony nadaje się na podjęcie regularnej psychoterapii, a nie na poradnictwo za pomocą pisemnej tutaj zawartej odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie; Janina Czech
Eksperci
Podobne pytania
- Witam. Bardzo prosze o pomoc i poradę . Matka mojego partnera zostawała wysłana przez sad na przymusowe leczenie do szpitala. Ma zdiagnozowane zaburzenia paranoidalne z urojeniami prześladowczymi . Po 4 miesiącach pobytu zostaliśmy wezwani na spotkanie gdzie poinformowano nas,że będzie wypisana bo…
- Dzień dobry, mam nietypowe pytanie, czy osoba z adhd może zostać psychiatrą?
- Dzień dobry Od 2 tyg przyjmuje Paroxinor , na początku pół tabletki 10mg i pierwszy tydzień to był koszmar jeżeli chodzi o skutki uboczne , natomiast po zażyciu pełnej tabletki 20mg ( z zaleceniem lekarza ) pojawiło się totalne otępienie emocjonalne. Szybko informując o tym lekarza wróciłem do połówki…
- Dzień dobry Mąż spotyka się po kryjomu z koleżanka a mnie wyzywa od psychopatki kłamie. Definitywnie widać że nasze małżeństwo się rozpada a on twierdzi że nic złego nie robi. Czy bym mogła prosić o jakąś pomoc?
- Witam, od pewnego czasu się bardzo zmieniłam nie potrafię kontrolować swojej huśtawki nastrojów oraz emocji i często wybucham złością na drobne problemy lub sprawy czym ranie siebie i swojego partnera, po czym mam wyrzuty sumienia że powiedziałam parę słów za dużo. Nie wiem co mam zrobić, mam dużo różnych…
- Dzień dobry . Opiekuje się moja 87 letnią mamą. Od jakiegoś czasu mama wysuwa wobec mnie podejrzenia, co kolwiek zagubi w domu pada na mnie, że pewno zabrałam lub wyniosłam . Mało tego obwinia o wszelkie problemy . Doszło do tego , że nie noszę jej obiadów bo jestem podejrzewana o trucie. Oczywiście…
- Jestem mama 6 msc chlopca, wystarczy mala rzecz zebym się zdenerwowała, gdy np dziecko marudzi czy mu się uleje to czuje jak narasta we mnie zlosc ktorej nie potrafię opanować. Mowie nie mile rzeczy do dziecka. Czy takie wybuchy zlosci i agresji to depresja? Czy da się wyleczyc takie zachowania?
- Jestem kobietą, mam 28 lat. Moje życie jest poprawne, mieszkam w dużym mieście. Partner, praca, finanse, przyjaciele, kontakt z rodzicami - wszystko jest dobrze. Mam kompleksy jak każdy, ale mam się za spoko babkę, niebrzydką, niegłupią, zabawną i błyskotliwą. Nie mam dzieci, nie chcę mieć, w boga nie…
- Czy osoba, która w przeszłości przechodziła zaburzenia odżywiania może zostać psychiatrą?
- Witam. Ogolnie jestem cicha i niesmiala osoba mam malo wiary w siebie i swoje mozliwosci. Mialam ciezkie dziecinstwo co spowodowalo ze jestem nerwowa i czasami agresywna. Potrafie z niczego rozpetac burze. Wzburzyc sie kiedy cos idzie nie po mojej mysli. Kiedy emocje opadna czuje sie zle ze az mi ciezko…
Masz pytania?
Nasi lekarze i specjaliści odpowiedzieli na 169 pytań dotyczących usługi: zaburzenia psychiczne
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.