Witam. Proszę o poradę... O spojrzenie na sprawę okiem psychologa. Czy we mnie jest problem, czy
4
odpowiedzi
Witam.
Proszę o poradę...
O spojrzenie na sprawę okiem psychologa.
Czy we mnie jest problem, czy ja wyolbrzymiam, czy jestem "toksyczna" bo tak jestem ciągle nazywana.
Mianowicie chodzi o męża i rodzicielstwo.
Mamy dwójkę dzieci - 5,5 roku i 8,5 miesiąca.
Mąż od początku praktycznie nic nie robi przy dzieciach. Jeszcze przy starszym dziecku jakaś minimalna pomoc była na początku (miesiąc czy dwa) typu przebranie pieluchy czy danie butelki z mlekiem, tak czy drugim zero.
Wszystko jest na mojej głowie.
Ciągle kłócę się z mężem o to by pomagał przy dzieciach, on się wymiguje tym, że pracuje całe dnie (prowadzi firmę). Jednak nawet jeśli jest w domu, czy to w weekend czy szybciej po pracy to i tak wszystkie obowiązki spoczywają na mnie.
Sprzątam, gotuje, ogarniam dzieci. Ciągle przeraźliwie proszę o pomoc bo młodsze dziecko jest na piersi, budzi się w nocy co 1/2h , nie przespałam od czasu porodu ciągiem 5 godzin.
Mąż gdy ma wolny weekend to siedzi do późnych godzin nocnych na telefonie , potem śpi do 11/12 podczas gdy ja po kilku pobudkach w nocy , od 6 rano jestem na nogach z dzieckiem młodszym, a później starszym. Mąż nie widzi w tym problemu. Tak samo jak nie widzi problemu w tym,że nie sprząta w domu - jego zdaniem to zadanie kobiet. Tak samo jak wychowywanie dzieci. Młodsze dziecko ma 8,5 miesiąca a on nigdy nie zmienił pieluchy, nie został z dzieckiem 30 min beze mnie.
Potrafi ze starszym dzieckiem oglądać bajkę na kanapie, podczas gdy poproszę żeby zajął się młodszym, bo muszę np.przygotować jedzenie , to z głupim uśmiechem odpowiada,że zajmuje się teraz starszym dzieckiem. Ja dzieci kąpie, karmię, ubieram - na każde wyjście mam dwójkę na głowie podczas, gdy mąż zajmuje się wyłącznie sobą. Kilka razy prosiłam żeby został z młodszym dzieckiem,żebym wyszła ze starszym sam na sam do sklepu , po prostu w celu spędzenia wspólnie czasu, oczywiście i na to nie ma zgody.
Nie chodzę do fryzjera, kosmetyczki, nigdzie.
Wspomnę też o tym,że mąż w każdej chwili gdy jest w domu siedzi ciągle na telefonie ,- WC, podczas jedzenia, podczas gdy ja bawię się z dziećmi, bo z jego strony chęci do zabawy z nimi są minimalne. Na spacer nawet go muszę siłą ciągnąć, żebyśmy wyszli całą rodzina. Dla mnie to jest chore. Ciągle się o to kłócę i słyszę,że jestem "pierdolnięta" , "głupia baba" , bo się go czepiam, a on przecież super zarabia i mamy kasę na wszystko i wszystkie zachcianki. Oczywiście podczas kłótni grozi ,że jak się rozejdziemy, to dopiero mi się zacznie prawdziwe życie jak zostanę bez kasy. Twierdzi,że wymyślam sobie problemy.
A ja już mam dość.
Czuję się jak więzień we własnym domu, życiu.
Nie mogę na niego patrzeć.
Jestem umęczona, a od niego potrafię usłyszeć,że źle spał , podczas gdy ja w nocy po kilkanaście razy wstaje do dziecka.
Myśl o rozstaniu pojawia się bardzo często.
Nie wiem już co mam robić.
Proszę o poradę...
O spojrzenie na sprawę okiem psychologa.
Czy we mnie jest problem, czy ja wyolbrzymiam, czy jestem "toksyczna" bo tak jestem ciągle nazywana.
Mianowicie chodzi o męża i rodzicielstwo.
Mamy dwójkę dzieci - 5,5 roku i 8,5 miesiąca.
Mąż od początku praktycznie nic nie robi przy dzieciach. Jeszcze przy starszym dziecku jakaś minimalna pomoc była na początku (miesiąc czy dwa) typu przebranie pieluchy czy danie butelki z mlekiem, tak czy drugim zero.
Wszystko jest na mojej głowie.
Ciągle kłócę się z mężem o to by pomagał przy dzieciach, on się wymiguje tym, że pracuje całe dnie (prowadzi firmę). Jednak nawet jeśli jest w domu, czy to w weekend czy szybciej po pracy to i tak wszystkie obowiązki spoczywają na mnie.
Sprzątam, gotuje, ogarniam dzieci. Ciągle przeraźliwie proszę o pomoc bo młodsze dziecko jest na piersi, budzi się w nocy co 1/2h , nie przespałam od czasu porodu ciągiem 5 godzin.
Mąż gdy ma wolny weekend to siedzi do późnych godzin nocnych na telefonie , potem śpi do 11/12 podczas gdy ja po kilku pobudkach w nocy , od 6 rano jestem na nogach z dzieckiem młodszym, a później starszym. Mąż nie widzi w tym problemu. Tak samo jak nie widzi problemu w tym,że nie sprząta w domu - jego zdaniem to zadanie kobiet. Tak samo jak wychowywanie dzieci. Młodsze dziecko ma 8,5 miesiąca a on nigdy nie zmienił pieluchy, nie został z dzieckiem 30 min beze mnie.
Potrafi ze starszym dzieckiem oglądać bajkę na kanapie, podczas gdy poproszę żeby zajął się młodszym, bo muszę np.przygotować jedzenie , to z głupim uśmiechem odpowiada,że zajmuje się teraz starszym dzieckiem. Ja dzieci kąpie, karmię, ubieram - na każde wyjście mam dwójkę na głowie podczas, gdy mąż zajmuje się wyłącznie sobą. Kilka razy prosiłam żeby został z młodszym dzieckiem,żebym wyszła ze starszym sam na sam do sklepu , po prostu w celu spędzenia wspólnie czasu, oczywiście i na to nie ma zgody.
Nie chodzę do fryzjera, kosmetyczki, nigdzie.
Wspomnę też o tym,że mąż w każdej chwili gdy jest w domu siedzi ciągle na telefonie ,- WC, podczas jedzenia, podczas gdy ja bawię się z dziećmi, bo z jego strony chęci do zabawy z nimi są minimalne. Na spacer nawet go muszę siłą ciągnąć, żebyśmy wyszli całą rodzina. Dla mnie to jest chore. Ciągle się o to kłócę i słyszę,że jestem "pierdolnięta" , "głupia baba" , bo się go czepiam, a on przecież super zarabia i mamy kasę na wszystko i wszystkie zachcianki. Oczywiście podczas kłótni grozi ,że jak się rozejdziemy, to dopiero mi się zacznie prawdziwe życie jak zostanę bez kasy. Twierdzi,że wymyślam sobie problemy.
A ja już mam dość.
Czuję się jak więzień we własnym domu, życiu.
Nie mogę na niego patrzeć.
Jestem umęczona, a od niego potrafię usłyszeć,że źle spał , podczas gdy ja w nocy po kilkanaście razy wstaje do dziecka.
Myśl o rozstaniu pojawia się bardzo często.
Nie wiem już co mam robić.
Dzień dobry. Porusza Pani bardzo poważny problem ustawienia zadań w relacji, które wg Pani są niewłaściwe. Rozumiem Pani frustrację i zmęczenie. Pytanie, które mi się nasuwa, to takie, jak były Państwa role ustawione od początku relacji: Czy partner był tym, który zarabia, a Pani prowadzi dom i zajmuje się dziećmi? Czy było to ustalone, czy raczej są to nigdy niewypowiedziane oczekiwania i teraz doświadcza Pani bardzo trudnego położenia. Jak się zachowywał już przy pierwszym dziecku?
Dobrze by było żeby poszukać dla Państwa rozwiązań wspólnych (poprzez np. konsultację pary) lub w przypadku braku współpracy ze strony partnera to konsultacji indywidualnej tego, co może Pani zrobić w obecnej sytuacji. Dodatkowo: proszę pamiętać, że niezależność finansowa w dzisiejszych czasach jest bardzo pożądana, bo nie stawia nas w sytuacji zależności i braku manewru na wypadek braku porozumienia w relacji, proszę to wziąć pod uwagę. Z całą pewnością Pani, dzieci i cała Pani rodzina zasługuje na miłość i szacunek i tu nie ma dla nikogo wyjątku. Pozdrawiam serdecznie.
Anna Sowa
Dobrze by było żeby poszukać dla Państwa rozwiązań wspólnych (poprzez np. konsultację pary) lub w przypadku braku współpracy ze strony partnera to konsultacji indywidualnej tego, co może Pani zrobić w obecnej sytuacji. Dodatkowo: proszę pamiętać, że niezależność finansowa w dzisiejszych czasach jest bardzo pożądana, bo nie stawia nas w sytuacji zależności i braku manewru na wypadek braku porozumienia w relacji, proszę to wziąć pod uwagę. Z całą pewnością Pani, dzieci i cała Pani rodzina zasługuje na miłość i szacunek i tu nie ma dla nikogo wyjątku. Pozdrawiam serdecznie.
Anna Sowa
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Twoje zmęczenie i frustracja są całkowicie uzasadnione – nie jesteś "toksyczna" ani "przesadna". Problem leży w braku wsparcia ze strony męża i w niezdrowej dynamice w Waszym związku, gdzie cała odpowiedzialność za dom i dzieci spoczywa na Tobie. Jego lekceważące zachowanie, brak zaangażowania w rodzicielstwo i obraźliwe słowa są formą emocjonalnego obciążenia, które może mieć poważny wpływ na Twoje zdrowie psychiczne.
Rozmowa o Twoich potrzebach i podziale obowiązków mogłaby być punktem wyjścia, ale skoro spotykasz się z wyśmiewaniem i groźbami, może to oznaczać głębsze problemy w Waszej relacji. Warto rozważyć konsultację z terapeutą dla siebie, a także terapię par, jeśli mąż wyrazi gotowość. Jeśli nie, zastanów się nad tym, co jest dla Ciebie i Twoich dzieci najlepsze – być może odejście od relacji, która Cię wyniszcza, okaże się właściwym krokiem. Pamiętaj, że masz prawo do wsparcia, odpoczynku i życia w szacunku. Szukaj też wsparcia u bliskich lub specjalistów, aby nie czuć się z tym wszystkim sama.
Rozmowa o Twoich potrzebach i podziale obowiązków mogłaby być punktem wyjścia, ale skoro spotykasz się z wyśmiewaniem i groźbami, może to oznaczać głębsze problemy w Waszej relacji. Warto rozważyć konsultację z terapeutą dla siebie, a także terapię par, jeśli mąż wyrazi gotowość. Jeśli nie, zastanów się nad tym, co jest dla Ciebie i Twoich dzieci najlepsze – być może odejście od relacji, która Cię wyniszcza, okaże się właściwym krokiem. Pamiętaj, że masz prawo do wsparcia, odpoczynku i życia w szacunku. Szukaj też wsparcia u bliskich lub specjalistów, aby nie czuć się z tym wszystkim sama.
Z Pani opisu wynika, że znajduje się Pani w trudnej i bardzo obciążającej emocjonalnie sytuacji. To, co Pani opisuje, to wyraźny brak wsparcia ze strony męża w codziennych obowiązkach i rodzicielstwie. W zdrowym związku obie strony powinny wspólnie podejmować trud rodzicielstwa i obowiązków domowych. Jeśli jedna osoba bierze na siebie większość (lub całość) tych zadań, a druga uznaje to za "naturalne", to dochodzi do poważnej nierównowagi, która jest bardzo wyczerpująca dla tej bardziej obciążonej osoby – w tym przypadku Pani.
Spotkanie z psychologiem może pomóc zrozumieć, czego Pani potrzebuje i jakie kroki może Pani podjąć, aby poprawić swoją sytuację. Terapia par może być rozwiązaniem, jeśli Pani mąż wyrazi chęć pracy nad związkiem. Jeśli nie, to warto skupić się na wsparciu dla siebie.
Ma Pani prawo czuć się zmęczona i szukać rozwiązania. Pani potrzeby są ważne, a obowiązek opieki nad dziećmi powinien być wspólnie dzielony. Niezależnie od tego, jaką decyzję Pani podejmie, proszę pamiętać, że zasługuje Pani na szacunek, wsparcie i czas dla siebie.
Spotkanie z psychologiem może pomóc zrozumieć, czego Pani potrzebuje i jakie kroki może Pani podjąć, aby poprawić swoją sytuację. Terapia par może być rozwiązaniem, jeśli Pani mąż wyrazi chęć pracy nad związkiem. Jeśli nie, to warto skupić się na wsparciu dla siebie.
Ma Pani prawo czuć się zmęczona i szukać rozwiązania. Pani potrzeby są ważne, a obowiązek opieki nad dziećmi powinien być wspólnie dzielony. Niezależnie od tego, jaką decyzję Pani podejmie, proszę pamiętać, że zasługuje Pani na szacunek, wsparcie i czas dla siebie.
To, co Pani opisuje, nie jest wyolbrzymianiem ani toksycznością — to wołanie o pomoc i o elementarny szacunek w relacji. Z perspektywy psychologicznej sytuacja, w której jeden z partnerów całkowicie unika odpowiedzialności za dzieci i dom, a drugi jest nieustannie przeciążony, niewyspany, zdewaluowany i obwiniany, jest formą przemocy emocjonalnej i zaniedbania partnerskiego.
Nie ma nic „toksycznego” w tym, że domaga się Pani wsparcia, współodpowiedzialności i odpoczynku. To są podstawowe potrzeby każdego człowieka — a w szczególności kobiety, która od miesięcy funkcjonuje w chronicznym braku snu, napięciu i przeciążeniu obowiązkami opiekuńczymi.
Zachowania męża, które budzą niepokój:
otwarte wyzywanie i ośmieszanie („pierdolnięta”, „głupia baba”),
bagatelizowanie Pani emocji („wymyślasz sobie problemy”),
manipulacja finansowa i groźby („dopiero zobaczysz, jak to jest bez kasy”),
brak zaangażowania w rodzicielstwo mimo próśb,
ciągłe korzystanie z telefonu i unikanie relacji z rodziną,
odwracanie winy, czyli tzw. gaslighting — sprawianie, że zaczyna Pani wątpić we własne odczucia.
To nie jest „zwykły brak pomocy w domu” — to nierównowaga sił w relacji, w której Pani codziennie ponosi ciężar emocjonalny, fizyczny i psychiczny, a partner odmawia współpracy i obarcza winą za własne niezadowolenie.
Z psychologicznego punktu widzenia:
Długotrwałe życie w takim układzie prowadzi do wypalenia emocjonalnego, depresji poporodowej, utraty poczucia własnej wartości i chronicznego stresu. To, że myśli Pani o rozstaniu, nie jest impulsem, tylko mechanizmem obronnym organizmu, który pokazuje, że granice wytrzymałości zostały przekroczone.
Warto też zauważyć, że jego zachowania mają wpływ na dzieci — uczą one, że mama jest przeciążona, a tata nie angażuje się i reaguje agresją. Dzieci chłoną ten wzorzec i w przyszłości mogą go powielać w relacjach.
Co można zrobić teraz:
Zadbać o własne bezpieczeństwo psychiczne i fizyczne.
Jeśli padają wyzwiska, groźby, przemoc ekonomiczna – to przemoc domowa. Warto skontaktować się z Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej lub psychologiem specjalizującym się w przemocy w relacjach. Takie miejsca oferują bezpłatną pomoc i konsultacje prawne.
Skorzystać z konsultacji psychoterapeutycznej (indywidualnej).
Pomoże to Pani:
zrozumieć mechanizmy zależności emocjonalnej,
odbudować poczucie wartości i granice,
podjąć decyzję o dalszych krokach (zostać, odejść, jak rozmawiać).
Nie próbować już „prosić” o zmianę.
Pani już wielokrotnie sygnalizowała potrzeby. Partner ignoruje je i reaguje agresją. To jasny sygnał, że bez terapii par (na którą musiałby wyrazić zgodę i realnie się zaangażować) nic się nie zmieni.
Rozważyć rozmowę z kimś zaufanym / rodziną.
Wsparcie emocjonalne jest bardzo potrzebne — szczególnie, gdy przez lata słyszała Pani, że „to Pani problem”.
Toksyczność polega na krzywdzeniu innych — Pani natomiast stara się ratować siebie i rodzinę w sytuacji, w której została sama z odpowiedzialnością za wszystko.
To, co Pani przeżywa, jest bardzo trudne, ale możliwe do przepracowania z pomocą specjalisty. Jeśli będzie Pani chciała, mogę pomóc dobrać konkretne formy wsparcia (psychoterapeuta, OIK, grupy wsparcia dla kobiet w kryzysie).
Nie ma nic „toksycznego” w tym, że domaga się Pani wsparcia, współodpowiedzialności i odpoczynku. To są podstawowe potrzeby każdego człowieka — a w szczególności kobiety, która od miesięcy funkcjonuje w chronicznym braku snu, napięciu i przeciążeniu obowiązkami opiekuńczymi.
Zachowania męża, które budzą niepokój:
otwarte wyzywanie i ośmieszanie („pierdolnięta”, „głupia baba”),
bagatelizowanie Pani emocji („wymyślasz sobie problemy”),
manipulacja finansowa i groźby („dopiero zobaczysz, jak to jest bez kasy”),
brak zaangażowania w rodzicielstwo mimo próśb,
ciągłe korzystanie z telefonu i unikanie relacji z rodziną,
odwracanie winy, czyli tzw. gaslighting — sprawianie, że zaczyna Pani wątpić we własne odczucia.
To nie jest „zwykły brak pomocy w domu” — to nierównowaga sił w relacji, w której Pani codziennie ponosi ciężar emocjonalny, fizyczny i psychiczny, a partner odmawia współpracy i obarcza winą za własne niezadowolenie.
Z psychologicznego punktu widzenia:
Długotrwałe życie w takim układzie prowadzi do wypalenia emocjonalnego, depresji poporodowej, utraty poczucia własnej wartości i chronicznego stresu. To, że myśli Pani o rozstaniu, nie jest impulsem, tylko mechanizmem obronnym organizmu, który pokazuje, że granice wytrzymałości zostały przekroczone.
Warto też zauważyć, że jego zachowania mają wpływ na dzieci — uczą one, że mama jest przeciążona, a tata nie angażuje się i reaguje agresją. Dzieci chłoną ten wzorzec i w przyszłości mogą go powielać w relacjach.
Co można zrobić teraz:
Zadbać o własne bezpieczeństwo psychiczne i fizyczne.
Jeśli padają wyzwiska, groźby, przemoc ekonomiczna – to przemoc domowa. Warto skontaktować się z Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej lub psychologiem specjalizującym się w przemocy w relacjach. Takie miejsca oferują bezpłatną pomoc i konsultacje prawne.
Skorzystać z konsultacji psychoterapeutycznej (indywidualnej).
Pomoże to Pani:
zrozumieć mechanizmy zależności emocjonalnej,
odbudować poczucie wartości i granice,
podjąć decyzję o dalszych krokach (zostać, odejść, jak rozmawiać).
Nie próbować już „prosić” o zmianę.
Pani już wielokrotnie sygnalizowała potrzeby. Partner ignoruje je i reaguje agresją. To jasny sygnał, że bez terapii par (na którą musiałby wyrazić zgodę i realnie się zaangażować) nic się nie zmieni.
Rozważyć rozmowę z kimś zaufanym / rodziną.
Wsparcie emocjonalne jest bardzo potrzebne — szczególnie, gdy przez lata słyszała Pani, że „to Pani problem”.
Toksyczność polega na krzywdzeniu innych — Pani natomiast stara się ratować siebie i rodzinę w sytuacji, w której została sama z odpowiedzialnością za wszystko.
To, co Pani przeżywa, jest bardzo trudne, ale możliwe do przepracowania z pomocą specjalisty. Jeśli będzie Pani chciała, mogę pomóc dobrać konkretne formy wsparcia (psychoterapeuta, OIK, grupy wsparcia dla kobiet w kryzysie).
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.