lek. Andrzej Stróżyński

Na początku dr wydawał się sympatyczny, choć nie zbyt chętny do wyjaśnień. Dostałam skierowanie na USG, podczas którego usłyszałam że na 100% mam hashimoto. Chciałam to skonsultować z dr. Stróżyńskim, ale odmówił komentarza, powiedział tylko że po biopsji będzie mógł stwierdzić. Wydawało mi się to podejrzane, więc zapytałam o opinię lekarza robiącego mi biopsję - jeszcze przed zabiegiem potwierdził że mam hashimoto. Z wynikiem biopsji przyszłam na wizytę do dr. Stróżyńskiego - znowu nic nie wspomniał o hashimoto, dopóki go o to nie zapytałam. W odpowiedzi usłyszałam "a no rzeczywiście, jest hashimoto",ale nie da się nic zrobić. Powtórzyłam usg i badania tsh, ale tym razem poszłam do innego lekarza, który wyjaśnił mi co się dzieje z moim organizmem,przepisał hormony i skierował na kolejną biopsję, bo jak się okazało wynik poprzedniej nie był jednoznaczny, o czym dr. Stróżyński niestety również nie wspomniał.

Czytając niegatywne oponie mam wrażenie, że nie są one o tym lekarzu.
Pan doktor wnikliwie przeanalizował moj problem, dał skierowania na odpowiednie badania, wyjaśnił wszelkie niejasności.

Przez przypadek zerknełam na opinie o Panu doktorze.Jestem zaskoczona wiekszoscia.Mialam dwa razy kontakt przez teleporade z Panem doktorem i jestem bardzo zadowolona Pan doktor wnikliwie przeanalizowal moje wyniki, wyjasnil wszystko do tego stopnia ze nie mialam pytań.Przyjal mnie nawet gdy nie bylam umowiona ( porada w ciagu godziny).Z calego serca polecam Pana doktora .To dobry specjalista, zna sie na rzeczy i potrafi podejsc do pacjenta.Owszem wtracil raz prywatna rzecz ale na zasadzie rozluznienia atmosfery i rozładowania mojego napiecia.Bardzo dziekuje Panie doktorze i do usłyszenia.

U Pana Doktora leczę się od lat. Tarczyca uspokojona, kontrolowana zgodnie z sugestiami. Na wizycie po punkcji szczegółowe objaśnienia, każde badanie I zdjęcie usg podobnie omówione, dokładny schemat leczenia i badań w przyszłości. Osobiście lubię i szanuję Pana Doktora.

Niestety nie polecam konsultacji u dr.który przy objawach nadczynności brak działania leków przy niemiarowości, bardzo złym samopoczuciu .
Gdzie zawsze chormony szły w kierunku niedoczynności stwierdził że on nie widzi problemu a psychiatra to też lekarz.
Była to wizyta tele a z powodu złego samopoczucie wybrałam lekarza który był dostępny.
Obecnie inny lekarz już obstawił mnie lekami , i pomógł w potrzebie.

Wszystkim pacjentom sugeruję : omijajcie lek. Andrzeja Stróżyńskiego. Z wizytą u lek. A. Stróżyńskiego byłam 11.02.2019. W zaleceniach napisał mi " Guzki w USG bez zmian w ciągu pół roku. Nie ma podejrzeń onkologicznych. Kontrola USG za rok" (czyli w 02.2020). Wynik USG Tarczycy z 30.01.19 podawał, iz wskazana jest biopsja, ale dr A.Stróżyński nie uznał tego za właściwe. W trakcie wizyty przekonywał mnie, że takie guzki są bez znaczenia dla mojego zdrowia.
W 06.19 byłam operowana związku ze stwierdzeniem nowotworu piersi. Podczas wizyty u dr chirurga onkologa wspomniałam o guzkach tarczycy, po obejrzeniu moich wyników USG tarczycy zasugerował zrobienie biopsji. W przeciwieństwie do dr. Stróżyńskiego , mimo iż było to poza Jego kompetencją przeczytał cała dokumentację tarczycy. Wykonana przeze mnie (prywatnie-poza LuxMedem) biopsja wykazała błędną opinię lek. A.Stróżyńskiego a mianowicie : "obraz cytologiczny atypowego nowotworu pęcherzykowego budzącego podejrzenie raka brodawkowatego tarczycy" , Właśnie czeka mnie operacja, którą można było wykonać rok temu, gdyby tylko lekarz A.Stróżyński przeczytał dokładnie wynik USG 30.01.19.

Przyszłam z nieprawidłowościami w wynikach badań na co lekarz zaczął opowiadać mi jakieś historie ze swojego życia. Czułam się niezręcznie bo nie taki był cel wizyty. Na moje pytania lekarz reagował bagatelizowaniem wynikow i stukał ciagle w klawiaturę przepisując wyniki poprzednich badań z opisów. Nic nie zalecił nic nie wyjaśnił. Dla mnie stracony czas.

Pierwsza wizyta nie wzbudziła moich podejrzeń, mimo że lekarz dość małomówny, większość wizyty poświęcił na stukanie w klawiaturę niż rozmowę ze mną. Nie powiedział za wiele, skierował na badanie - dopiero ze skierowania dowiedziałam się, że jest podejrzenie guza przysadki mózgowej.
Zrobiłam rezonans, badania krwi, poszłam na kolejną wizytę, która odbyła się dziś. Wchodzę zdenerwowana, bo wiem z opisu rezonansu, ze w przysadce faktycznie są zmiany - lekarz bez słowa 15 min przepisuje wyniki, po czym oddaje mi je i mówi: e, nic się nie dzieje. No dobrze, nic, a wyniki? a objawy z którymi przyszłam? - a z jakimi objawami? O, to nie jest pani pierwsza wizyta u mnie? To niech pani przypomni objawy... wymieniam je, na co lekarz z rozbrajającą szczerością - no ja pani nie mogę pomóc, może to objawy na tle nerwowym, nie wiem. Rozłożył ręce, a ja niedowierzałam własnym uszom - mam w ręku wyniki, w których są nieprawidłowości, zmagam się z objawami, które świadczą o tym, że nie wszystko jest okej. Dodatkowo choruję na przewlekłą chorobę, którą potęgują te właśnie objawy (niezwiązane z chorobą - to już zostało wykluczone przez neurologa). Zostałam na lodzie - bez wskazania co dalej i gdzie mogę się udać. Na pewno zamierzam do innego endokrynologa, który przede wszystkim ze mną porozmawia. Stanowczo odradzam wizytę u tego lekarza.

Zdecydowanie odradzam.
Lekarz zaczal poprosil mnie do gabinetu, gdzie na wstepie stwierdzil ze 3 osoby sa zapisane na ta godzine. Powiedzialam ze jeden pan podobno zapisal sie przed chwila w rejestracji. Trzecia osoba nie wiem ale nikt nie zglaszal przeciez zadnych uwag.
Potem lek. zaczal opowiadac jak to osoby innego dnia klocily sie o wejscie i stwierdzily ze maja zlota karte. Probowalam zazartowac ze mogl zrobic losowanie ale lek chyba nie ma poczucia humoru.Atmosfera nie byla juz mila.
Powiedzialam iz chcialabym skontrolowac ponownie TSH,FT3,FT4, przeciwciala. Przedstawilam badania poprzednie z 3 lat gdzie byly rowniez zawyzone te wskazniki oraz badanie guzka tarczycowego.Lekarz nie skomentowal nic, zadal pytanie a co Pani moze powiedziec o swojej chorobie . Pytanie dosc lakonicznie i nie wiedzialam jak odpowiedziec.
Lekarz skomentowal ze nie wiem nic o swojej chorobie.
Chcialam zadac pytanie dotyczace duzych rozbieznosci norm badan ktore mialam , na co lekarz stwierdzil ze tak moze byc a jak chce cos wiedziec to mam isc do laboratorium. Probowalam sie dopytywac o co chodzi bo przeciez chyba lekarz tez jest od diagnozy, dignozy wynikow i wytlumaczenia pacjentowi jakis watpiwosci. Lekarz stwierdzil iz w NFZ jest o wiele bardziej sympatycznie, bo jak sie mowi pacjentowi ze ma isc do laboratorium i sie dowiedziec to rozumie i nie docieka. Odebralam to jako sugestie iz pacjenci z LuxMed nie sa zbytnio inteligentni albo nie dopytuja sie lekarza i sa posluszni.
Na koniec lekarz stwierdzil iz potrzebuje badanie tylko na TSH ! Wskazalam mu ponownie zawyzone pozostale wskazniki oraz zwrocilam uwage iz mialam guzek wiec tez na ponowne badanie w tym zakresie.
Otrzymalam finalnie tylko skeirowanie na TSH i USG tarczycy.
Cala wizyta jak odebralam byla nie przyjemna, wiekszosc czasu poswicone na przepisanie wynikow do komputera i brak kontaktu z pacjentem

Zdecydowanie nie polecam. Można uznać, ze wywiadu nie było, bo komentarze na temat długich kolczyków i pytania o osoby historyczne z okresu powojennego nie maja nic wspólnego z moim celem wizyty. Przez pozostała cześć wizyty Pan wypełniał karte pacjenta i przepisywał informacje z wyników usg. Przy wynikach z którymi przyszłam miałam wskazanie o leki przez lekarza opisującego wyniki. Sam stwierdził, ze norma nie jest ekstremalnie przekroczona, wiec nie widzi potrzeby leczenia. Cytując „jak kiedyś zajdzie Pani w ciąże to wtedy można zacząć leczenie”. Gdy zapytałam o inne wyniki badań nie potrafił rzeczowo odpowiedzieć na moje pytania. To było nie na miejscu. Nigdy więcej.