Dzień dobry, Wchodząc w związek małżeński nie wiedziałam, czy będę chciała dziecka czy nie, i jas

4 odpowiedzi
Dzień dobry,

Wchodząc w związek małżeński nie wiedziałam, czy będę chciała dziecka czy nie, i jasno informowałam o tym partnera. Przyszedł czas, że poczułam, że rzeczywiście przyszła pora (mąż zawsze chciał, ale pomimo to na ślub ze mną się zdecydował). Zawsze byłam osobą, która zawczasu informowała o swoich oczekiwaniach - i tak było w tym przypadku - informowałam, że chcę żeby mąż uczestniczył w wychowaniu dziecka. Odkąd pamiętam mąż dawał z siebie wszystko w pracy, z zamysłem, że kiedyś będzie "moje" (firma rodzinna). Na ten moment zatrudnienie na etat.
Pół ciąży pracowałam, jestem osobą wykształconą, i zależy mi na jak najszybszym powrocie do pracy na pół etatu (nawet w celu zapobieżenia "pieluszkowemu zapaleniu mózgu"). Początkowo na pytanie o podział macierzyńskiego mąż był entuzjastyczny i chętny. Pod koniec 8 miesiąca ciąży wypisałam mu wszystkie świadczenia pracownicze związane z narodzinami dziecka i rozpisałam na osi czasu moje propozycje, tak, żeby maluch miał opiekę któregoś z nas do ukończenia roku. Jakież było moje zdziwienie, gdzie problemem okazał się 2 tygodniowy urlop po porodzie, a co dopiero tacierzyński, co do którego mąż był tak entuzjastyczny. Opcja bez dzielenia macierzyńskiego, za to zakładająca przejście obydwu z nas (koło 6 m.ż) na pół rodzicielskiego również wydaje się nieosiągalna. Czuję się oszukana i jakby napluto mi w twarz. Czuję, że pomimo to że poświęcam więcej zasobów i czasu to z drugiej strony chęci nie ma żeby dać cokolwiek. Mam ochotę się wyprowadzić, bo ewidentnie zostałam wyrolowana. Dodatkowo zaczynam się czuć złą matką, bo płaczę, nie chcę żeby nasz syn czuł takie emocje. Dlaczego powinna obchodzić mnie ich sytuacja w pracy? Miał ponad pół roku na zorganizowanie, nie moja wina, że potencjalny problem został pogrzebany, żeby "nie śmierdziało". Wydaje się, że wyczerpałam wszystkie możliwości, jak do niego dotrzeć? Czy muszę postawić sprawę na ostrzu noża żeby wybrał co jest dla niego ważniejsze?
mgr Dariusz Trzebuniak
Psycholog, Seksuolog, Psychoterapeuta
Kraków
Dziękuję za to pytanie. Sytuacja, którą Pani opisuje, może być nie tylko konfliktem "logistycznym", ale również zderzeniem dwóch światów wewnętrznych – Pani i męża. Choć Pani jasno komunikowała swoje oczekiwania, można przypuszczać, że po stronie męża funkcjonowały nieuświadomione fantazje, np. że to matka „naturalnie” weźmie wszystko na siebie, że jego zaangażowanie będzie wybiórcze lub symboliczne. Gdy przychodzi moment konfrontacji z rzeczywistością, uruchamiają się mechanizmy obronne – wycofanie, racjonalizacje, unikanie odpowiedzialności – które mogą być nieświadomą próbą uniknięcia lęku, poczucia winy czy własnych niezaspokojonych potrzeb. Z kolei u Pani pojawia się głęboki ból zdradzonego zaufania. To nie tylko zawód dotyczący planu – ale uczuciowa rana związana z brakiem wzajemności, porzuceniem, pozostawieniem samej sobie w jednym z najtrudniejszych momentów życia. Zarówno Pani, jak i mąż, możecie być teraz w impasie relacyjnym. On – wycofany, może pasywnie-agresywny, niekonfrontujący, być może przyjął przekaz: "nie jestem dość dobry jako ojciec", "nie poradzę sobie", "moja wartość jest w pracy". Pani – zaangażowana, konkretna, domagająca się odpowiedzialności, czuje, że jej potrzeby są deprecjonowane, a wysiłek ignorowany. Im mocniej Pani naciska, tym mocniej on może się wycofywać – nie z braku chęci, ale z lęku i poczucia niewystarczalności. I odwrotnie – jego bierność wzmacnia Pani gniew i poczucie zdrady. Ostre postawienie granicy może być konieczne, jeśli ma Pani poczucie, że wszystko inne zostało wyczerpane. Ale zanim to nastąpi, warto zadać sobie pytanie: „Czy jestem w stanie jeszcze chwilę posłuchać, z czym on się mierzy? Co może być jego lękiem, blokadą, ucieczką?”. Nie po to, żeby go „ratować”, ale żeby lepiej zrozumieć, czy jego zachowanie to zła wola – czy może emocjonalna niedojrzałość i dezorientacja. Czasem dopiero konfrontacja z konsekwencją (np. „nie będziemy dalej razem w tym, jeśli to się nie zmieni”) pozwala drugiej stronie wyjść z impasu. Ale tylko wtedy, gdy poprzedza ją jasność intencji i emocjonalna autentyczność. To, że Pani płacze, nie czyni Pani złą matką. Wręcz przeciwnie – to świadczy o emocjonalnej wrażliwości i świadomości. Problem pojawia się, gdy uczucia te zostają tłumione lub wyparte – wtedy mogą nieświadomie wyciekać w innych formach (np. rozdrażnienia, zmęczenia, wycofania). Dzieci nie potrzebują rodziców idealnych. Potrzebują emocjonalnie prawdziwych, którzy potrafią mówić: „jest mi trudno, ale kocham cię i damy radę”. Zaproponowałbym, aby spróbowała Pani: -wyrazić swoje uczucia, nie w formie oskarżenia, ale odsłonięcia (np. „czuję się oszukana i bardzo zraniona, bo liczyłam na ciebie”), -zadać otwarte pytanie: „Co w tobie się dzieje, że to jest takie trudne?”, -dać przestrzeń nie tylko na odpowiedź logiczną, ale również na milczenie, lęk, niepewność. Jeśli on nie odpowie – to też odpowiedź. I wtedy może Pani podjąć decyzję nie z poziomu impulsu, ale wewnętrznej jasności: „zrobiłam wszystko, co mogłam. Teraz moja kolej, żeby zadbać o siebie i dziecko”.

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?
Rozumiem, jak frustrującą i bolesną jest to dla Pani sytuacja. Czuje się Pani oszukana i pozostawiona sama sobie w momencie, kiedy najbardziej potrzebuje wsparcia partnera. Te uczucia są całkowicie zrozumiałe i uzasadnione.
To, co opisuje, brzmi jak klasyczny przykład nierównego podziału obowiązków rodzicielskich, gdzie jeden partner (często kobieta) ponosi większość ciężaru opieki nad dzieckiem, mimo wcześniejszych ustaleń. Pani jasno komunikowała swoje oczekiwania od początku, więc mąż nie może się tłumaczyć brakiem wiedzy.
Kilka myśli do rozważenia:
Najpierw o Pani samopoczuciu: Płacz i złość w tej sytuacji to normalne reakcje na stres i poczucie niesprawiedliwości. Nie czyni to z Pani złej matki. Dzieci są niezwykle odporne, a krótkotrwałe napięcia emocjonalne nie zaszkodzą maluchowi tak bardzo, jak długotrwały konflikt czy nieszczęśliwy związek.
Co do sytuacji z mężem: Wygląda na to, że łatwo mu było być “entuzjastycznym” gdy było to odległe, ale gdy przyszło do konkretów, praca okazała się priorytetem. To może wynikać z różnych czynników - strachu przed utratą pozycji w firmie rodzinnej, tradycyjnych wzorców myślenia o rolach w rodzinie, czy po prostu braku pełnego zrozumienia, co oznacza opieka nad dzieckiem.
Możliwe działania:
• Szczera, bezpośrednia rozmowa o tym, jak się Pani czuje i jakie są konsekwencje jego decyzji dla związku
• Może warto rozważyć terapię par, żeby mieć neutralne miejsce do rozmowy
• Sprawdzenie, czy są jakieś kompromisowe rozwiązania - może nie pełny tacierzyński, ale przynajmniej częściowe wsparcie?
Pytanie o postawienie sprawy “na ostrzu noża” to trudna decyzja, ale czasami jasne określenie granic i konsekwencji jest konieczne. Czy czuje Pani, że wyczerpała już wszystkie sposoby komunikacji z mężem?​​​​​​​​​​​​​​​​
W Pani opisie widać bardzo wyraźnie, jak dużą wagę przykłada Pani do komunikacji, współodpowiedzialności. Ma Pani prawo czuć się zawiedziona – nie tyle samym brakiem wsparcia, co tym, że została Pani pozbawiona poczucia, że możecie na równi wspólnie tworzyć rodzicielstwo. Ważne jest, że nie bagatelizuje Pani emocji, które pojawiły się po porodzie. Poczucie winy, które Panią ogarnia, nie świadczy o byciu złą matką – przeciwnie, świadczy o ogromnej trosce o dziecko. Warto, żeby Pani pamiętała, że obecność emocji - nawet trudnych nie oznacza, że krzywdzi Pani dziecko. Jeśli chodzi o próbę dotarcia do męża – może się okazać, że aktualne rozmowy przestały być skuteczne. Być może Pani mąż nie rozumie, że nie chodzi tylko o „urlop”, lecz o współodpowiedzialność, wsparcie, zrozumienie itd. Tu warto pomyśleć o spotkaniu z psychoterapeutą par – nie po to, by „naprawić” związek na siłę, ale by umożliwić rozmowę w bezpiecznych warunkach.
Dzień dobry,
To zupełnie zrozumiałe i naturalne, że pojawiają się silne emocje, gdy ustalone wcześniej oczekiwania wobec podziału opieki nad dzieckiem nie zostały zrealizowane. Wejście w rolę rodzica to istotny etap w życiu obojga partnerów: adaptacja do nowych obowiązków i rytmu dnia często wiąże się z napięciem, lękiem, frustracją czy poczuciem nierówności, ale jednocześnie jest to proces możliwy do przejścia. Gdy rozmowy we dwoje nie przynoszą spodziewanych rezultatów, warto rozważyć wsparcie psychologa perinatalnego lub terapeuty par – ich doświadczenie może pomóc wzajemnie się wysłuchać, zrozumieć swoje potrzeby i wypracować model podziału obowiązków, który będzie do zaakceptowania dla każdej ze stron. Życzę powodzenia!

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest za krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.