Witam. Mam pewien problem związany z moim ciałem - dokładnie mówiąc z penisem. Nigdy nie byłem fac

4 odpowiedzi
Witam.
Mam pewien problem związany z moim ciałem - dokładnie mówiąc z penisem. Nigdy nie byłem facetem z dużym członkiem, niestety natura trochę poskąpiła mi centymetrów. Pomimo mojego mankamentu jakimś cudem udało mi się znaleźć dziewczynę z którą się ożeniłem. Razem jesteśmy prawie 30 lat. Wydawało mi się, że było to 30 udanych lat. Żyliśmy razem, kochaliśmy się, wspieraliśmy się, rozumieliśmy się.
Nigdy nie byłem i nie jestem typem faceta, który po wejściu do domu robi aferę „bo zupa była za słona”. Wiem i rozumiem co to znaczy rozmowa, czułość, zainteresowanie, zadbanie o rodzinę ale wiem również co to umiejętność przyznania się do błędu, umiejętność „płakania” nieukrywania swoich emocji.... Jak dla mnie są to normalne rzeczy normalnego faceta – chyba, iż ja nie jestem normalny? Przez całe nasze wspólne życie zawsze byłem osobą na którą „moja żona” mogła liczyć. Wspólnie wiele przeszliśmy, tych dobrych i złych rzeczy. Jej ogromne problemy ze zdrowiem, z pracą, moją chorobę nowotworową, mój mikro udar......
Do tej pory nasze pożycie intymne zawsze było udane – tak mi się wydawało. Nie byliśmy „ pruderyjnymi katolami” co tylko pod kołdrą, przy zgaszonym świetle i po bożemu.
Nie jestem piękny jak Apollo i nie mam ciała jak Herkules. „Moja żona” też nie jest MISS UNIVERSUM, jak każdy z nas ma swoje drobne „niedoskonałości” ale przez to ją pokochałem i zawsze była tą moją jedyną.
Niestety.... po tych wspólnych latach, ostatnio „żona” wyskoczyła do mnie z hasłem "Że tak naprawdę nigdy nie odczuwała satysfakcji podczas sexu ze mną.... bo mam małego" Po prawie 30 latach usłyszałem coś takiego.... Zastanawiam się, dlaczego teraz? Dlaczego po tylu latach....
Szok... niedowierzanie.... Tak naprawdę przysłowiowo: „dostałem kopa w pysk”. Chwilę potrzebowałem aby jakoś dotarło to do mnie, abym mógł cokolwiek ruszyć z miejsca.
Po „ogarnięciu się” próbowałem porozmawia z nią – o co tak naprawdę chodzi, czemu po tylu latach. Nie wiem, czy zaczęła się rozglądać za czymś bardziej dorodnym, czy jest jakiś inny powód.
Niestety za każdym razem próby rozmowy, próby poruszenia tego tematu, dowiedzenia się czegoś więcej kończę się szybciej niż się zaczęły. Nie będę ukrywał – takie stwierdzenie, takie podejście do mnie pozbawiło mnie poczucia męskości. Ktoś zasugerował mi, że jeżeli po takim stwierdzeniu utraciłem poczucie męskości, to powinienem zacząć pracę nad swoją samooceną.... Zastanawiam się, czy kiedykolwiek i ktokolwiek po wielu latach wspólnego życia w podobny sposób podsumował tego człowieka (chyba, iż jest to osoba która jest sama/samotna i pomimo to próbuje pouczać innych) – niestety, członek dla każdego faceta jest ważny, chyba że jest się…..
Zastanawiam się co mam zrobić dalej? Kochanka?? Rozwód?? Definitywne zakończenie "problemu"?? Ostatnio ktoś zasugerował mi, że to tak naprawdę ja jestem „problemem” bo nie potrafię się zająć „żoną” - raczej nie zaproszę nikogo aby oglądał nasze igraszki (i tak to jest niemożliwe bo nie ma żadnej szansy abym zdecydował się na sex z nią), ale bardzo dobrze wiem że sex to nie tylko mechaniczne ruchy ale również dotyk, pieszczoty, rozmowa, etc.
Próba pójścia na wspólną terapię jest niemożliwa - „moja żona” uważa, iż ktoś kto chodzi do psychologa/psychiatry czy innego terapeuty jest „upośledzonym debilem” i że ona sama sobie z wszystkim radzi i nie potrzebuje takiej pomocy.
Niestety nie mam możliwości fizycznego (operacyjnego) wydłużenia i pogrubienia penisa - a chyba jest to rzecz, która przywróciłaby mi normalną samoocenę.
Po tym wszystkim dochodzę do jednego wniosku – jedynym rozwiązaniem jest „pozbycie się problemu”. A skoro ja jestem tym problemem, to zakończenie problemu jest tym co na pewno mi w zdecydowany i radykalny sposób pomoże, zakończy upokarzanie i jest to myśl która coraz bardziej mnie przekonuje.
mgr Justyna Jannasz
Psychoterapeuta, Psycholog
Warszawa
Dzień dobry! Bardzo często pierwszą reakcją na ocenę, szczególnie krytyczną, ze strony ważnej osoby, jest myśl "co ze mną jest nie tak". A gdy ta osoba wprost mówi zwraca uwagę na coś konkretnego, wówczas można uznać, że to właśnie na tym polega problem. Tymczasem na ogół problemem jest brak akceptacji ze strony tej osoby, która krytykuje. Jeżeli na dodatek dotąd osoba ta nie zgłaszała problemu w zakresie, który ocenia, prawdopodobnie jest to jedynie temat zastępczy, a tak naprawdę chodzi o coś innego, głębszego, znacznie trudniejszego do poruszenia. Często o własny konflikt wewnętrzny tej osoby, która krytykuje. Rozwiązaniem takiej sytuacji jest na ogół uspokojenie się przez obie strony, danie sobie przestrzeni na dojście do równowagi, poczekanie do momentu aż opadną emocje, wystawienie głowy ponad własne zranienie, wstyd i obrażenie, a następnie wypytanie drugiej strony z życzliwością i ciekawością, o co tak naprawdę chodzi, co ją boli. A także opowiedzenie jej o własnych potrzebach i uczuciach. Często ten proces utrudniają różnice w stylach przywiązania, przez co proces dogadywania się jest długi i o wiele boleśniejszy, niż by musiał. Kluczową sprawą jest wówczas powiedzenie na głos, że dajemy sobie przestrzeń na uspokojenie się, a gdy już oboje będziemy gotowi rozmawiać, to sobie o tym powiemy. Dokuczanie sobie wzajemnie lub poszukiwanie winy w sobie zanim się uspokoimy powoduje, że moment porozumienia coraz bardziej się oddala, a obie strony coraz bardziej się ranią, zupełnie niepotrzebnie. Warto natomiast w tym czasie skoncentrować się na sobie i swojej równowadze emocjonalnej. Dobrym pomysłem jest skorzystanie w tym czasie ze wsparcia psychologa lub psychoterapeuty. Nawet jedna konsultacja może okazać się bardzo pomocna. Rozstanie się zawsze też jest jakąś możliwością, jednak nie jest to decyzja, którą warto podejmować pod wpływem emocji, ani też pierwszym pomysłem, który warto brać pod uwagę. Pozdrawiam serdecznie!

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?
mgr Bożena Elżbieta Gniewek
Psycholog, Seksuolog
Wałbrzych
Szanowny Panie,

Trudności w relacjach, brak satysfakcji seksualnej czy problemy z tożsamością męskości nie muszą wynikać z niesprawności związanej z anatomicznymi ograniczeniami, ale mogą być objawem głębszych trudności psychoseksualnych – często nierozpoznanych przez lata.

Badania (m.in. Levine, 2003; Bancroft, 2009) pokazują, że integracja tożsamości, seksualności i relacji emocjonalnych ma kluczowe znaczenie dla dobrostanu psychicznego – a zaburzenia w tym obszarze zwiększają ryzyko depresji, izolacji i kryzysów egzystencjalnych.

Diagnoza psychoseksuologiczna pozwala zrozumieć, co realnie wpływa na Pana relacje, potrzeby, poczucie męskości czy trudności w bliskości. Dzięki niej można dobrać odpowiednią terapię – bez oceniania, bez uproszczeń, w pełnym szacunku do Pana historii.
Pana sytuacja jest bardzo trudna i bolesna, a odczucia utraty poczucia męskości po takim doświadczeniu są zrozumiałe. Problemy w intymności po latach mogą wynikać nie tylko z fizycznych aspektów, ale też z nierozwiązanych emocji i komunikacji w związku. Brak możliwości wspólnej terapii to wyzwanie, ale wsparcie psychologiczne może pomóc Panu poradzić sobie z tym kryzysem, odbudować samoocenę i znaleźć nowe sposoby na radzenie sobie z trudnościami. Jeśli chce Pan porozmawiać i poszukać rozwiązań – zapraszam na sesję (również online). Pozdrawiam M.M. Nowak.
Bardzo mi przykro, że znalazł się Pan w tak bolesnej sytuacji – to, czego Pan doświadcza, to ogromny cios w poczucie wartości, który naturalnie wywołuje wstyd, złość i rozpacz. Po prawie 30 latach wspólnego życia usłyszenie takiego komentarza jest dla każdego człowieka wstrząsem i może prowadzić do myśli, że „jestem problemem” – ale to nie jest prawda. Brak satysfakcji seksualnej partnerki nie świadczy o Pana męskości, wartości ani o tym, że „coś z Panem jest nie tak”. To, co powiedziała żona, mówi bardziej o niej – o jej frustracjach, potrzebach, być może zmianach emocjonalnych czy oczekiwaniach – niż o Panu. To normalne, że po takim doświadczeniu pojawia się kryzys, obniżenie samooceny i poczucie, że „nie ma wyjścia”, ale myśl o „pozbyciu się problemu” to sygnał, że jest Pan w stanie bardzo silnego kryzysu emocjonalnego i potrzebuje Pan wsparcia, nie radykalnych rozwiązań.

Niech Pan spróbuje na razie skupić się na sobie – swoim zdrowiu psychicznym, emocjach, poczuciu własnej wartości – zamiast na decyzjach o rozwodzie czy „kochance”. Rozmowa indywidualna z psychologiem (choćby online, anonimowo) mogłaby być dla Pana bezpiecznym miejscem do odreagowania i odbudowania poczucia wartości, nawet jeśli żona nie chce terapii. Ważne, by nie zostawał Pan z tym sam. Proszę pamiętać: to, co Pan przeżywa, jest reakcją na bardzo trudną sytuację, a nie dowodem, że „Pan jest problemem”. Pana wartość nie sprowadza się do wielkości penisa – to, że przez tyle lat był Pan wspierającym, czułym i obecnym partnerem, świadczy o ogromnej sile i dojrzałości.

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest za krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.