dr n. med. Leszek Włodarczyk

Witam niestety jestem bardzo niezadowolona z przebiegu wizyty,dr pobrał wymaz na posiew z okolicy cewki moczowej u kilku letniego dziecka i zaproponował leczenie antybiotykiem ogólnym doustnym z grupy chinolonow które są przeciwwskazane u małych dzieci gdyż uszkadzają chrząstki wzrostowe.Pan dr po próbach kontaktu i prośbach o kontakt pan z recepcji oddzwaniają powiedział mi tylko że trzeba podjąć ryzyko w leczeniu i że jest świadomy tego co chce dziecku podać. Oczywiście nie podałam leku doustnie dziecku tylko poszłam do innego lekarza na wizytę, który stwierdził że leczenie zakażenia miejscowego nie wymaga antybiotyków uszkadzających chrząstkę wzrostowa, które to leki bezwzględnie są przeciwwskazane w podawaniu u tak małych dzieci. Zwalczylismy zakażenie samymi przecierkami i maściami bez potrzeby wprowadzania leków które mogłyby uszkodzić chrząstkę stawowa u małego dziecka.

dr n. med. Leszek Włodarczyk

I cóż mogę odpowiedzieć na takie dictum. Lekarz ma leczyć możliwie najlepiej, rodzice mają dbać o zdrowie swoich dzieci a "dobrzy wujkowie i dobre ciocie" zawsze doradzą tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. A że czasami zapalenie lokalne rozwinie się w ogólne to..... Jest zła bakteria to należy ją leczyć. Podkreślam - zła bakteria, a u dziewczynki była zła. A tak na marginesie, to przez 40 już lat praktyki nie zetknąłem się z uszkodzeniem chrząstki stawowej po kilkudniowym leczeniu antybiotykiem. Ale zapewne dr Google wie lepiej. Pozdrawiam, mimo w/w niezadowolenia, serdecznie.

Po przekazaniu lekarzowi charakterystyki mojej pracy i na co jestem narażona poprosiłam o L4 dostałam odpowiedź cytuje "ledwo po seksie nogi przestały ci się trząść i chcesz L4" pracodawca sam mnie poprosił żebym poprosiła o zwolnienie żeby mi się nic nie stało. Na lekarza złożyłam oficjalne skargi na jego zachowanie. Po wizycie nic się dowiedziałam jak się rozwija płód i czy wszystko dobrze nawet nie opisał co widać na usg. Lekarz bardzo nieprzyjemny, oschły i arogancki.

Wizyta w endo med badania kontrolne + cytologia + usg. wszystko ok po za tym ze usg trwalo tyle co mrugnięcie kosztowalo mnie to 100zl nie dostalam zadnego zdjecia ani nie mogłam ogladac jak to przebiega na ekranie, zadnych informacji na ten temat. facet moze sympatyczny ale to nie swiadczy o jego umiejętnościach. cala wizyta trwala chyba 5 minut, w trakcie bylo zadane jedno pytanie o leki i nic wiecej.
U innego specjalisty moja wizyta trwala przynajmniej 20min i byla duzo bardziej profesjonalna.

dr n. med. Leszek Włodarczyk

Jeśli miała Pani jakiekolwiek pytania to może należałoby je zadać. Nie czas wizyty świadczy o jej jakości. Zdjęcia wykonuje fotograf, lekarz zaś dokumentuje stwierdzone nieprawidłowości. Ekran ultrasonografu znajduje się po prawej stronie pacjentki i może trzeba było poprosić o zwrócenie go w Pani stronę. Lekarz nie umie czytać w myślach pacjentek. U innego lekarza widocznie płaciła Pani za czas, u mnie opłata obejmuje profesjonalne badanie - widocznie inny lekarz potrzebował więcej czasu aby stwierdzić to, co ja w krótszym czasie. I na koniec:
to ja stosując USG jako jeden z pionierów w Bydgoszczy uczyłem w Klinice Położnictwa większość obecnie praktykujących ginekologów .
I - z całym szacunkiem - nie wypowiadam się o pacjentkach per facetka lub babka. Troszkę klasy szanowna pacjentko.

Chodzę ( chodziłam) ponad 8 lat a tu brak mojej dokumentacji,problem z wystawieniem recepty,bo nie ma mojej dokumentacji a za wizytę płaci się nie mało.Za co? Za braki podstawowych rzeczy jak dokumenty.Nikt tym nie przejął się, nawet gdy potwierdzałam wizytę w rejestracji.Jestem bardzo zdziwiona podejściem do pacjenta.

dr n. med. Leszek Włodarczyk

Szanowna Pani. Brak dokumentacji może być zarzutem w kierunku instytucji a nie lekarza w niej pracującego. To tyle w temacie.

Niestety, mimo:
1.Nakreślenia Lekarzowi mojego problemu (podejrzewałam infekcję grzybiczą),
2. że pytałam w rejestracji o koszty związane z wizytą (powiedziano mi 180zl plus koszt USG 50zl i cytologia 30 zł),
3. że powiedziałam, że jestem pod stałą opieką innego lekarza (moja Pani Dr nie była w tym
Momencie w kraju);
Dr w 10 minut : zrobił badanie usg (nie dostałam zapisu z USG), pobrał wymaz (nie poinformował o dodatkowym Koszcie z tym związanym), wypisał receptę.
Dodam, że nie było po mnie innych pacjentek, leczenie było nieskuteczne (po 10 dniach problem wrócił, wtedy już miałam szczęście dostać się do swojej ginekolog i infekcja została opanowana lekiem jednodniowym), wiec musiałam ponownie brać leki i funkcjonować ze świądem w pracy... Sumarycznie zapłaciłam u Dra 180+50+54 (nie wyjaśniono mi skąd taka cena).

Zdecydowanie nie polecam! Trafiłam do tego lekarza przypadkiem, bo potrzebowałam szybko skierowania na badania i postanowiłam skorzystać z ubezpieczenie zdrowotnego PZU. Dodam, że jestem w ciąży i chyba lekarzowi nie spodobało się, że jestem na codzień pod opieką innego ginekologa. Poczuł się urażony albo może zazdrosny o nazwisko jakie podałam, bo odmówił mi wypisania skierowania na badania, o które poprosiłam (żadne wyszukane, ogólne badania które należy cyklicznie powtarzać w ciąży). Tłumaczył to tym, że cytuję: "to pani miała (mocz), tego się w ciąży nie wykonuje (crp), to badanie bez sensu (podstawowa glukoza), to tak szybko się nie zmienia (żelazo - a nie jem mięsa!), a to po co? (tsh - mam problemy z tarczycą)". Kiedy poprosiłam by jednak na moją prośbę wypisał skierowanie, o które proszę zagroził, że każdą dyskusję z nim przegram, więc mam nawet nie próbować się kłócić! Po czym wypisał skierowanie na badania, których nie potrzebowałam, w tym obciążenie glukozą, na które jest zdecydowanie za wcześnie, dobry położnik chyba powinien wiedzieć na jakim etapie ciąży powinno się je wykonać, by było miarodajne. Na koniec usłyszałam, że teraz takie jak ja traktują ubezpieczenie PZU jak NFZ, jak za darmo to do oporu. Hmm, za darmo to nie jest, składki po coś płacę, więc chciałabym skorzystać z tego co mi za to przysługuję.
Podsumowując lekarz delikatnie mówiąc nieprzyjemny, kompetencje zostawiam do indywidualnej oceny, ja w każdym razie nie zdecydowałabym się na prowadzenie u niego ciąży, leczenia raczej też nie.

Wizytę u tego lekarza wspominam bardzo źle (musiałam pójść do tego pana, gdyż tylko on przyjmował w naszym szpitalu). Na samym początku wizyty chciałam opowiedzieć jak rozwijała się moja choroba. Zaraz usłyszałam komentarz "Ale pani trajkocze, za głośno pani gada i za szybko, nic nie mogę zrozumieć. Jak tak pani będzie mówić to nikt pani nie zrozumie". Lekarz był w moim odczuciu surowy i oschły. Gdy przeszedł do właściwego badania (zapalenie gruczołu Bartholina) zaczął mnie mocno uciskać bez wcześniejszego poinformowania co ma zamiar robić. Płakałam na fotelu. Rozumiem, że musiał to zrobić ale wypadałoby uprzedzić mnie co zamierza. Z gabinetu wyszłam zapłakana. Na pewno nigdy do niego nie wrócę.

2.03.2017 byłam u ginekologa - pana Leszka Wlodarczyka. Potrzebowalam kilku badan koniecznych do podejscia do procedury invitro, do ktorej mialam szanse podejsc w polowie marca. Potrzebowalam kilka badania: posiew z pochwy, posiew z szyjki macicy i usg piersi. Dwa pierwsze badania wykonane zostaly bez marudzenia, ale kiedy zapytalam pana Wlodarczyka o USG piersi - na dokumencie z kliniki bylo zaznaczone USG sutka, wiec bedac laikiem w temacie, zwrocilam uwage pana Wlodarczyka na to, skwitowal to haslem: "to tylko semantyka..." Powiedzial ze badanie piersi moze wykonac tylko na poczatku cyklu, kiedy powiedzialam, ze potrzebuje wyniki na 10.03 (co mialo byc moim 25 dniem cyklu), powiedzial, ze on nic na to nie poradzi. Kiedy poprsilam o wyjasnienie, dlaczego nie moze tego badania wykonac w dniu dzisiejszym, to powiedzial, ze on wie, kiedy to badanie wykonac. Kiedy poraz kolejny zapytalam dlaczego sie tak upiera przy tym, zastrzelil mnie pytaniem: "czy cos sie u pani w ciagu cyklu zmienia?", zbil mnie z tropu, zapytal raczej opryskliwym tonem, odpowiedzialam, ze "nie wiem", na to pan Wlodarczyk odrzekl: "gdyby sie nic nie zmienialo, bylaby pani chlopcem..." Dopiero po moim kolejnym pytaniu Wytumaczyl - a i owszem - dlaczego nie moze/nie chce zrobic tego badania - wedlug niego podczas badania mógłby zobaczyc na USG jakies zmiany w budowie piersi, i ze bede sie martwila do powtorzenia badan, czy aby nie mam raka piersi. Nie przemawialo to do mnie, dodatkowo oprsykliwy sposob, w jaki pan Wlodarczyk ze mna rozmawial, sprawil, ze jak najszybciej chcialam opuscic gabinet. Poszlam do niego po konsultacje, po badania, wszystkich badan nie wykonal. Odmowil wykonania badania USG piersi. To, ze w ciagu cyklu zachodza w moim organizmie zmiany - OK, ale dobry lekarz jest w stanie powiedziec, znajac dzien cyklu, co sie dzieje w organizmie kobiety, i jest w stanie odroznic zmiany zlosliwe od zmian zwiazanych z dniem/faza cyklu (badanie USG zrobil lekarz Radiolog, w 22 dniu cyklu, bez szemrania, bez zadnych zaobserwowanych zmiana). I nie potrzebuje/nie oczekuje, by lekarz obrzucał mnie milymi slowkami, ale wiztya u ginekologa nie nalezy do relaksujacej, a że naprawde odwiedzialm wiele gabinetów ginekologicznych, mam porównanie i nigdy nie poczulam sie tak nieswojo, jak intruz. Serdecznie nie polecam.

Lekarz bardzo nieprzyjemny, ordynarny, bezczelny. Więcej miał do powiedzenia na temat inwokacji niż mojej ciąży. Dowiedziawszy się, że planujemy z mężem poród rodzinny, urzekł go historią ohydy jaką jest sam poród i odesłał do badań statystycznych dot. ilości rozwodów poprzedzonych porodem rodzinnym. Następnie stwierdził, że śmiertelność zarówno rodzącej, jak i dziecka jest duża i mąż nie powinien z własnej woli fundować sobie takiej traumy i lepiej, żeby w tym czasie wypił sobie w domu kilka kieliszków wódki. Pominę już milczeniem, że cudownie wyleczył mnie z obrzęków z którymi borykam się od połowy drugiego trymestru. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wątpliwej jakość wywód. Oby wiedza na temat wykonywanego przez tego Pana zawodu była na wyższym poziomie niż jego kultura osobista.

W poradni K w MSW miałam robione ktg jednak chciałam skonsultować z lekarzem czy wszytko jest w porządku, ponieważ wystąpiła u mnie wysypka na udach i rękach - wapno nie pomagało. Lekarz stwierdził, że skoro nie jestem jego pacjentką to "nie jego problem" a mojego położnika (jestem w 40 tc) i on nawet nie zerknie, a poza tym na pewno to uczulenie na "coś" - próbowałam mu wytłumaczyć, że obawiam się iż może to być gestoza lub jakaś wysypka ciążowa a on swoje, że nie jego problem. Nie ukrywam, że się zdenerwowałam i zwróciłam mu uwagę, że nie traktuje się tak pacjentek - na co on, że wypisze mi skierowanie do szpitala, niech tam się martwią, bo to "nie jego problem" a ja jestem uparta . Reasumując , brak jakiejkolwiek reakcji lekarza, brak obejrzenia, lekceważące podejście, i trzykrotnie usłyszane "nie jego problem" i rzucenie na odczepnego skierowaniem.....nie polecam !!!

dr n. med. Leszek Włodarczyk

Pacjentka przyjęta była w celu wykonania badania KTG. Całą ciężę prowadziła w innej placówce. Poznałem Ją podczas oceny zapisu badania dziecka - nota bene badanie w jak najlepszym porządku. Stwierdziła, że ma dziwną wysypkę skórną. Odpowiedziałem - zgodnie z prawdą - że konieczna jest konsultacja lekarza dermatologa, a znając kolejki, najlepszym rozwiązaniem będzie skierowanie na oddział. Tylko w ten sposób istniała szansa szybkiej diagnozy. Ot i tyle. Ocenę pozostawiam czytającym.