Od zawsze byłam nieśmiała w towarzystwie ludzi których nie znam, nawet stwierdzilabym ze nie byłam d
4
odpowiedzi
Od zawsze byłam nieśmiała w towarzystwie ludzi których nie znam, nawet stwierdzilabym ze nie byłam do końca sobą bo nie wiedzialam co mogę mówić a co nie bo bałam sie oceny drugiej osoby, zawsze jak szłam w miejsca gdzie jest duża otwarta przestrzeń miałam w głowie myśli że jest pełno ludzi którzy mnie obserwują i cała się spinałam dopiero jak znalazłam się w mniejszej przestrzeni czułam ulgę że nie jestem "na widoku". Nadal tak mam, ale teraz boje się wypowiedziec własne przemyślenia nawet przy przyjaciołach z którymi rozmawialam o wszystkim i czułam się swobodnie , teraz jak czuje ze chce coś powiedzieć bądź czuje ze powinnam.skomentować w jakiś sposób oblewają mnie poty ,cała się spinam i trzęse i kończy się tak że nic nie powiem i zamkne się w sobie nie mowiac nicjuz do końca , a jak już jestem zmuszona zeby cos powiedzieć mówię rzeczy których wcale nie chce powiedzieć i mówię to tak nieskładnie ze sie sama zastanawiam dlaczego tak powiedziałam skoro mialam cos innego na myśli. Czy z tego typu reakcją na kontakt z ludźmi , jakąkolwiek interakcją jestem w stanie sama to zmienić ?
Dzień dobry, na początku chciałam powiedzieć, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Myślę, że ten opis świadczy o tym, że bardzo boi się Pani oceny innych osób i tego jak zareagują na Pani wypowiedź. Wychodzą z tego jeszcze gorsze rzeczy niż układa to sobie Pani w głowie. Wydaje mi się, że warto popracować nad sobą i umiejętnościami społecznymi. Dobrze byłoby spotkać się z psychologiem albo na początek trochę zapoznać się z tym tematem- przykładowo czytając artykuły o podobnej tematyce. Nie jest Pani sama z tym problemem i myślę, że po "pracy" uda się Pani przezwyciężyć te trudności :) Pozdrawiam, Agnieszka B.B.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Z Pani opisu można wywnioskować, że zmaga się Pani z jednym z najbardziej popularnych zaburzeń lękowych, a mianowicie fobią społeczną. Jest to coś co po trochu dotyczy nas wszystkich i dzięki pewnym ćwiczeniom jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Osoby, które przeżywają tego rodzaju lęki, zwykle borykacją się z negatywną mową wewnętrzną: przeceniają prawdopodobieństwo negatywnych następstw, myślą o następstwach bardziej katastroficznie oraz nie doceniają własnych zdolności do radzenia sobie w takich sytuacjach. Istnieje wiele metod i ćwiczeń, które może Pani robić sama. Na początek poleciłbym trening relaksacyjny, podczas którego może Pani wypisać wszystkie negatywne przekonania, które pojawiają się zwykle w Pani głowie przy opisanych sytuacjach. Następnym krokiem byłoby wiarygodne podważenie tych przekonań (może być na podstawie sytuacji, w których poradziła sobie już Pani kiedyś, a nawet jak ktoś zareagował na Pani wypowiedź w sposób, który zinterpretowała Pani jako negatywny, to przecież nic poważnego zapewne się nie stało). Ostatnim krokiem do przezwyciężenia tego typu fobii, jest ekspozycja, czyli konfrontowanie się z sytuacjami, o których Pani pisała i stopniowym zwiększaniu ilości komentarzy oraz długości wypowiedzi w grupie. Polecam rónież konakt z psychologiem lub terapeutą, który pomoże Pani w opracowaniu tych kroków i uświadomieniu mocnych stron Pani osobowości. Dodatkowo przydatny byłby trening umiejętności społecznych oraz trening asertywności, które pozwolą Pani czuć się bardziej swobodnie podczas kontaktów z ludźmi.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Polecam konsultacje z psychologiem, który stwierdzi, jakie jest źródło problemu. Z opisu, który Pani dała istnieje prawdopodobieństwo, że jest to fobia społeczna. Zachęcam do kontakty przez znanego lekarza, pozdrawiam Magdalena Bukala Ziaja
Twoja historia porusza mnie, bo opowiadasz w niej o czymś, co dotyka głębokich, bardzo ludzkich potrzeb – potrzeby bycia sobą, bycia widzianą i akceptowaną. I jednocześnie o lęku przed tym, że to, kim jesteś, może być „za dużo”, „nie tak”, „nie w porządku”. To wewnętrzne napięcie między pragnieniem kontaktu a lękiem przed oceną bywa paraliżujące.
Pozwól, że opowiem Ci pewną historię.
Pewna dziewczyna dostała w prezencie od dziadka maleńką, przepiękną roślinę w glinianej doniczce. Roślina była wyjątkowa – pachniała najpiękniej o zmierzchu, a jej liście rozwijały się, gdy wokół było spokojnie i cicho. Dziewczyna była z niej bardzo dumna, ale z czasem zaczęła się martwić: „A co jeśli innym się nie spodoba? Co jeśli ktoś ją wyśmieje albo, co gorsza, złamie?”. Zaczęła więc chować wtedy doniczkę w ciemnej szafce. I rzeczywiście – nikt jej nie oceniał. Ale roślina też przestała pachnieć. Straciła blask. A dziewczyna zaczęła się bać jeszcze bardziej – bo już nie pamiętała, jaka ta roślina była naprawdę. Dopiero po latach odważyła się ją wystawić z powrotem na światło – i powoli, dzień po dniu, obserwowała, jak znów zaczyna żyć.
Czasem, gdy w nas wiele się dzieje – napięcie, lęk, analiza każdej myśli, potrzeba „dobrego wrażenia” – nasze ciało i język zaczynają reagować wbrew nam. Zacinamy się, mówimy coś, czego nie chcieliśmy, pocimy się, mamy pustkę w głowie. To nie oznacza, że coś z Tobą nie tak – to oznacza, że Twój system alarmowy działa bardzo silnie i nie ma jeszcze wystarczająco bezpiecznych warunków, by mógł się wyłączyć.
Zadajesz pytanie, czy można to zmienić samemu. Odpowiem tak: wiele można. Ale nie wszystko trzeba robić samotnie. Czasem warto mieć towarzysza – terapeutę, coacha, zaufaną osobę – który pomoże stworzyć „bezpieczną przestrzeń” w Twojej głowie. Taką, w której możesz być sobą, mówić nieskładnie, mylić się, nawet zamilknąć – i wciąż być ważna i akceptowana.
To, co przeżywasz, ma wiele wspólnego z lękiem społecznym, a nawet z tzw. „zamrożeniem” (freeze), które jest naturalną reakcją organizmu na silny stres emocjonalny. Z tym da się pracować – przez stopniowe oswajanie ciała, myśli, sytuacji społecznych, budowanie wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Są do tego konkretne techniki – i naprawdę przynoszą zmianę.
Ale pierwszy, ogromnie ważny krok już zrobiłaś – opowiedziałaś swoją historię. A to właśnie jak wystawienie tej rośliny z przypowieści na światło.
Gdy tylko poczujesz gotowość, możesz zrobić kolejny krok – nie od razu wielki. Może rozmowa ze specjalistą, może codzienne ćwiczenie mówienia swoich myśli „na głos” do siebie, może notowanie ich bez oceny.
Nie jesteś sama. I naprawdę można znaleźć drogę powrotu do siebie – tej autentycznej, która nie musi się bać.
Pozdrawiam Cię ciepło,
Diana Puchalska
psycholog
Pozwól, że opowiem Ci pewną historię.
Pewna dziewczyna dostała w prezencie od dziadka maleńką, przepiękną roślinę w glinianej doniczce. Roślina była wyjątkowa – pachniała najpiękniej o zmierzchu, a jej liście rozwijały się, gdy wokół było spokojnie i cicho. Dziewczyna była z niej bardzo dumna, ale z czasem zaczęła się martwić: „A co jeśli innym się nie spodoba? Co jeśli ktoś ją wyśmieje albo, co gorsza, złamie?”. Zaczęła więc chować wtedy doniczkę w ciemnej szafce. I rzeczywiście – nikt jej nie oceniał. Ale roślina też przestała pachnieć. Straciła blask. A dziewczyna zaczęła się bać jeszcze bardziej – bo już nie pamiętała, jaka ta roślina była naprawdę. Dopiero po latach odważyła się ją wystawić z powrotem na światło – i powoli, dzień po dniu, obserwowała, jak znów zaczyna żyć.
Czasem, gdy w nas wiele się dzieje – napięcie, lęk, analiza każdej myśli, potrzeba „dobrego wrażenia” – nasze ciało i język zaczynają reagować wbrew nam. Zacinamy się, mówimy coś, czego nie chcieliśmy, pocimy się, mamy pustkę w głowie. To nie oznacza, że coś z Tobą nie tak – to oznacza, że Twój system alarmowy działa bardzo silnie i nie ma jeszcze wystarczająco bezpiecznych warunków, by mógł się wyłączyć.
Zadajesz pytanie, czy można to zmienić samemu. Odpowiem tak: wiele można. Ale nie wszystko trzeba robić samotnie. Czasem warto mieć towarzysza – terapeutę, coacha, zaufaną osobę – który pomoże stworzyć „bezpieczną przestrzeń” w Twojej głowie. Taką, w której możesz być sobą, mówić nieskładnie, mylić się, nawet zamilknąć – i wciąż być ważna i akceptowana.
To, co przeżywasz, ma wiele wspólnego z lękiem społecznym, a nawet z tzw. „zamrożeniem” (freeze), które jest naturalną reakcją organizmu na silny stres emocjonalny. Z tym da się pracować – przez stopniowe oswajanie ciała, myśli, sytuacji społecznych, budowanie wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Są do tego konkretne techniki – i naprawdę przynoszą zmianę.
Ale pierwszy, ogromnie ważny krok już zrobiłaś – opowiedziałaś swoją historię. A to właśnie jak wystawienie tej rośliny z przypowieści na światło.
Gdy tylko poczujesz gotowość, możesz zrobić kolejny krok – nie od razu wielki. Może rozmowa ze specjalistą, może codzienne ćwiczenie mówienia swoich myśli „na głos” do siebie, może notowanie ich bez oceny.
Nie jesteś sama. I naprawdę można znaleźć drogę powrotu do siebie – tej autentycznej, która nie musi się bać.
Pozdrawiam Cię ciepło,
Diana Puchalska
psycholog
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.