Czy lekarz może wyprosić mojego męża z gabinetu? Razem z mężem udaliśmy się na pierwszą wizytę w cel

1 odpowiedzi
Czy lekarz może wyprosić mojego męża z gabinetu? Razem z mężem udaliśmy się na pierwszą wizytę w celu potwierdzenia ciąży. Weszliśmy razem do gabinetu po czym na wstępie usłyszeliśmy, że nie ma czegoś takiego jak wizyty podwójne. Są tylko wizyty pojedyncze. Mój mąż bez gadania odwrócił się i opuścił gabinet, a ja zostałam poproszona o rozebranie się do badania ginekologicznego. Lekarz powiedział mi, że jest COVID i dlatego mąż musiał opuścić gabinet. Zaczęło się od USG dopochwowego i lekarz znalazł dziecko. Nasze pierwsze dziecko. Jeden z najpiękniejszych momentów życia, który przeżyłem bez męża u boku. Zapytałam, czy na pewno mąż nie może tego zobaczyć. Lekarz odpowiedział, że wykaże się gestem dobrej woli i zawoła mojego męża. Zostałam poproszona o przytrzymanie sondy w pochwie i... lekarz poszedł zawołać mojego męża. Z jednej strony radość, a z drugiej ogrom zażenowania. Lekarz otworzył drzwi gdy ja była rozkraczona na fotelu i trzymałam sondę w pochwie. Mąż wszedł, złapał mnie z rękę i lekarz pokazał nam dzidziusia. Wzruszyliśmy się. Ta chwila trwała kilkanaście sekund i lekarz ponownie poprosił męża o opuszczenie gabinetu. Ten delikatnie uchylił drzwi i bez słowa wyślizgnął się z gabinetu. Następnie lekarz wykonał mi badanie ginekologiczne przy użyciu dwóch rąk i pozwolił się ubrać. Kotłowało się we mnie tyle emocji, że następnie nie do końca zrozumiałam co mam zrobić jako kolejne kroki. Gdy wyszłam z gabinetu, tuż przed nim mnie wyściskał.

Niestety, opuszczenie gabinetu przez męża odbiło się na nim dużo bardziej niż na mnie. Wytłumaczył mi, że ja i dziecko jesteśmy najważniejsze. Dlatego bez słowa opuścił gabinet. Uznał, że to jest wartość najwyższa. Jednak następnie... zaczął mieć problemy ze snem. Nie spał w nocy. Ciągle o tym myślał, że ograbiono nas z niesamowitego przeżycia. Zamiast cieszyć się dzieckiem, zaczął być smutny, niewyspany, a swoją uwagę skupił na pisaniu pism do rzecznika praw pacjenta, do placówki, jakiejś kancelarii czy sama już nie wiem gdzie. Zniknęła radość, której miał tak wiele. Zamiast rozmawiać ze mną, toczył debaty z rzecznikiem praw pacjenta o tym, czy lekarz może wyprosić go z gabinetu. I jak to możliwe, że mąż może zostać przez lekarza potraktowany jako zagrożenie epidemiczne, skoro razem śpimy w jednym łóżku? Ciągle to powtarza i nie potrafi tego zrozumieć. "Czy jestem zagrożeniem epidemicznym dla Ciebie tylko w gabinecie lekarza, a poza nim już nie? Jak to w ogóle możliwe?"

Kolejne badanie jakie miałam to USG przed 10 tygodniem ciąży. Dostałam skierowanie i musiałam umówić się do innego lekarza, ponieważ ten prowadzący ciążę nie wykonywał tego badania. Kolejny raz wybraliśmy się razem i... oczekując przed gabinetem trzęsły mu się ręce. Jakież było zdziwienie, gdy lekarz otworzył drzwi i nie zapytał czy ja do niego przyszłam, tylko czy my przyszliśmy? Zaprosił nas obojga. Mąż przez cały czas był w gabinecie. Gdy ja się przebierałem przed i po badaniu, zadawał nawet pytania lekarzowi, a ten wyraził uznanie, że mąż jest zaangażowany w ciążę. I zapamiętał kilka rzeczy, które mi umknęły. Gdy wyszliśmy z gabinetu, to było coś wspaniałego. Był przeszczęśliwy, tak jak i ja. Ucałował mnie kilka razy zanim zdążyliśmy opuścić budynek. Postanowiliśmy, że jeżeli tylko uda nam się rezerwować terminy, to na każde USG będziemy wracać do tego lekarza.

Był szczęśliwy do wieczora. Jest pierwsza noc po wizycie, na którą został wpuszczony. Dokładnie 5 rano i... znów nie śpimy. Zapytałam męża co się dzieje. On mi odparł, że nie może spać, bo nie wie czy lekarz prowadzący wpuści go na kolejną wizytę, skoro na pierwszej go wyrzucił. I ja w ciąży, nie śpię razem z nim. Nie wiem co zrobić. Zmiana lekarza prowadzącego to znów loteria, bo nie wiadomo na kogo się trafi. Ten który wykonał USG, nie prowadzi ciąży, bo inaczej od razu bym się do niego przeniosła. Powrót do tego samego, prawdopodobnie ponownie zakończy się wyrzuceniem go z gabinetu. Pytanie, czy lekarz może to zrobić? Tym bardziej, że jeden zaprasza sam i docenia zaangażowanie męża, a drugi go wyrzucił... Nic z tego nie rozumiemy. Czy obaj mogą mieć rację? Wydaje się to sprzeczne i niemożliwe. Mąż tylko w kółko powtarza, że nie wierzy, aby mógł być potraktowany jako zagrożenie epidemiczne i stresuje się kolejnym wyrzuceniem z gabinetu. A powiedział mi, że wyjdzie, bo... ja i dziecko jesteśmy najważniejsze. On potrafi poświęcić się i swoje zdrowie psychiczne w wyższym celu, tylko pytanie brzmi… czy naprawdę musi?

Oczytał się w artykuły, rzecznik naopowiadał mu mnóstwa rzeczy, że lekarz go wyprosił i nie odnotował tego w dokumentacji, że otwieranie drzwi gdy ja siedziałam na fotelu ginekologicznym to kolejny błąd lekarza i złamanie jakiegoś tam artykułu i wynika to z pierwszego błędu, czyli wyproszenia. Żyje tym, a nie mną i dzieckiem :( Nie wiem co zrobić, bo trzeba iść na drugą wizytę i pójście w ciemno do innego lekarza to również ryzyko wyrzucenia męża z gabinetu. Chcę zminimalizować to ryzyko, dlatego piszę to pytanie.

Czy możecie mi Państwo doradzić, co zrobić lub jak Wy jako lekarze zapatrujecie się na obecność męża w gabinecie? Może wystarczy porozmawiać z prowadzącym ciąże? Jakich argumentów użyć? Lub pokazać mu podejście innych lekarzy? Mąż był pełen energii i radości, gdy zrobiłam test ciążowy. Szczęście trwało do pierwszej wizyty. I wtedy zabrano z niego życie. Nie śpi. Uważa, że straciliśmy niepowtarzalny moment w życiu. Że został wyproszony bezprawnie. A po nieprzespanej nocy jest nie do życia w dzień.

Publikuję ten wpis o godzinie 5 nad ranem i niechaj to świadczy właśnie o tym, jak bardzo to wpłynęło na mojego męża. Na nas. Proszę o opinie, czy podejście lekarza wypraszającego jest zgodne z prawem i moralnością lekarską? Proszę o to, bo jeżeli tak, to będę myśleć o zmianie lekarza prowadzącego. Choć znów nie wiadomo na kogo trafię - na kogoś kto wyprosi męża, czy na kogoś kto go wręcz sam zaprosi? Być może wystarczy lekarzowi podać jakiś argument, aby zrozumiał jak ważne dla nas jest jego obecność w gabinecie? Proszę...
 Bogumiła Karpankiewicz - Szkarłat
Ginekolog, Seksuolog
Bochnia
Witam. Nigdy nie wymagam opuszczenia gabinetu prze współmałżonka. O jego obecności pani decyduje. Nie zgadzam się z pani pomocą i trzymaniem sondy w pochwie. Pani się na tym nie zna, sonda mogła wypaść a to kosztuje duż pieniedzy.

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest za krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.