lek. Dorota Woźniak

Badanie bardzo pobieżne, dało się odczuć, że lekarka nie jest zainteresowana problemem

Prywatna wizyta u p.lek.Wożniak skutkowała tym, ze optyk, który zrobił mi okulary wg recepty p. lek.Woźniak musiał zmieniać soczewki, co oczywiście naraziło mnie na dodatkowe koszty ! Badania, które potem wykonał optyk pokazało, że w badaniu które wykonała p.lek.Wożniak, wskaźniki dioptrii "do dali" były zawyżone a "do bliży" zaniżone. Zaznaczam, że nie choruję na żadną z chorób, która mogłaby mieć wpływ na okresową zmianę ostrości wzroku. Koszt wizyty u.lek.Wożniak + koszt nowych soczewek, to więcej niż nowa para okularów !

Cudowna wizyta, trwała długo, ale ma się poczucie, że jest się traktowanym poważnie. Badania wykonane szczegółowo, wszystko zostało wyjaśnione. Pani doktor jako pierwsza stwierdziła u mnie podejrzenie zwyrodnienia "białe bez ucisku", choć kilka miesięcy robiłam badanie dna oka u innego optyka.
Szczerze polecam!

Po wizycie u pani doktor celem uzyskania zaświadczenia do prawa jazdy celem przedłużenia o kolejne 10 lat, dostałem przedłużenie na 2 lata. Pani doktor po pierwsze, bez wcześniejszego uprzedzenia, zażądała ode mnie pełnego badania oka, wraz z zakropieniem oczu i rozszerzeniem źrenicy (przez kolejne 5-6 godzin zakaz prowadzenia pojazdów). Pani doktor otrzymała informacje, że przyjechałem samochodem i nie mam możliwości go tak sobie zostawić i odwołać spotkania. Zostało mi postawione ultimatum albo rozszerzamy źrenice, albo nie podpisze badania. Dodam tylko że do badania na prawo jazdy, jeżeli nie ma do tego uzasadnionych podejrzeń, nie robi się rozszerzenia źrenicy. Tutaj było ultimatum przed jakimkolwiek, nawet wstępnym obejrzeniem oczu. Zero informacji na recepcji, gdyż jak zostałem poinformowany post factum, „jakby Pan trafił do innego pokoju, to okulista nie robiłby poszerzenia źrenicy”. Okey. Zgodziłem się na rozszerzenie źrenic. Nagle Pani doktor ogłasza sensacyjne odkrycie - (a raczej znalazła to czego szukała): mówił Pan, że jest zdrowy, a ja tutaj widzę zwyrodnienie kraciaste siatkówki obwodowej oka prawego! Zarzut lekarki: chciałem to zataić, dlatego wzbraniałbym się przed rozszerzeniem źrenic! W związku z powyższym - prawo jazdy może mi zostać przedłużone, ale tylko na 2 lata. Kropka. Sposób komunikacji tej diagnozy powala, zwłaszcza jeżeli chodzi o prywatna wizytę. Pojechałem do Urzędu, pomyślałem trudno. Panie urzędniczki powiedziały, że dziadki z szkłami jak dno od butelki dostają prawo jazdy na 5-10 lat.. Wkurzony, jeszcze tego samego dnia, poszedłem do drugiego okulisty, chirurga, który wykonuje operacje oka. Stwierdził on, iż: pani Dr miała racje co do wstępnej diagnozy, ale powinna pana poinformować, że po pierwsze dotyczy to lewego oka również, (choć w stopniu minimalnym), a przy pańskiej wadzie wzroku to absolutnie normalny proces - i nie jest to niczym nadzwyczajnym i jedyne co może on mi zalecić, to coroczna kontrola wzroku, która i tak jest wymagana ze zdroworozsądkowego punktu widzenia. Poza tym, to co stwierdziła pani dr nie jest żadnym powodem do przedłużania prawa jazdy tylko na 2 lata. No i dostałem zaświadczenie, że mogę prowadzić pojazdy - na 10 lat. Wg chirurga, zaobserwowany przez Panią doktor proces, jest normalny i należy go obserwować, gdyż rzeczywiście może dojść do różnych sytuacji. Jednak nie usłyszałem tego od Pani doktor, co może oznaczać, iż: 1./ Pani doktor tego nie wiedziała i nie mogła mnie o tym poinformować, albo 2./ Pani doktor miała tego świadomość i mnie nie poinformowała z Jej tylko znanych powodów, 3./ Pani doktor nie miała pewności, czy jest tak, jak stwierdził chirurg - w zw. z powyższym na wszelki wypadek prawo jazdy wypisała na 2 lata... W każdym z powyższych wypadków, w mojej ocenie, oznacza to brak kompetencji. Wydałem drugie 200 zł za samą wizytę u chirurga, straciłem na to cały dzień (z uwagi na podwójne zakropienie oczu i rozszerzanie źrenicy), i czeka mnie kolejny wydatek, gdyż muszę ponownie zapłacić za nowego orzecznika oraz ponownie przyjść na czczo i przebadać się na poziom stężenia cukru we krwi... Z powyższym powodów odradzam wizytę u tej Pani i polecam poszukać innego specjalisty.

Pani doktor oczywiście bardzo miła, miałam prywatną wizytę w SCANMED , CENA 120 ZŁ. Bardzo ostre ropne zapalenie spojówek. Byłam cała opuchnięta, dostałam antybiotyk w kroplach i zwolnienie lekarskie na 3 dni. Nie mogłam uwierzyć , że po tych 3 dniach będę wyglądać normalnie, bez opuchlizny, ale skoro tak ma być to wyszłam pełna nadziei. To było w poniedziałek, stosowałam się całkowicie do zaleceń. Przez 2 noce nie spałam ponieważ tak bardzo swędziały mnie oczy. We środę rano wyglądałam nadal fatalnie, opuchlizna nie schodziła, oczy piekły itd. Miałam wrażenie , że te krople nic nie pomogły. Skontaktowałam się z P. dr i kazała mi przyjechać, po zapytaniu czy za wizytę znowu będę musiała zapłacić usłyszałam " OCZYWIŚCIE ,ŻE TAK BO JA MUSZĘ ZNOWU PANIĄ ZBADAĆ. Powiedziałam ,że przecież to ona dała mi lek który nie zadziałał, a ona na to " TO PROSZĘ SOBIE POSZUKAĆ OKULISTY NA NARODOWY FUNDUSZ ZDROWIA". Bardzo mnie to zaskoczyło, podziękowałam.Bo co innego mi pozostało. Wydać 240 zł na okulistę w ciągu 2 dni, ze zwykłym zapaleniem spojówek.. Jakiś koszmar.. Poszłam do internisty do przychodni, zmiana leku, doszły też tabletki przeciwalergiczne , zwolnienie do końca tygodnia i na drugi dzień z godziny na godzinę wszystko mijało.

Pani Doktor istotnie traktuje równie troskliwie pacjentów przyjmowanych w ramach NFZ jak i tych tzw "komercyjnych" . Bada drobiazgowo , wyjaśnia schorzenia, jest okulistką z prawdziwego zdarzenia, przy tym bardzo sympatyczna i spokojna.

Nie wyróżnia pacjentów na wizytach NFZ czy prywatnych (byłam na takiej i na takiej wizycie). Wykonuje szereg podstawowych badań starając się żadnego nie pominąć (np. u innych lekarzy naprawdę bardzo rzadko miałam wykonywany pomiar ciśnienia wewnątrz oczu). Odpowiada na wszystkie pytania oraz dodatkowo pod koniec wizyty drukuje historię zdrowia i choroby pacjenta (u żadnego innego lekarza mi się to jeszcze nie zdarzyło) - co osobiście mi się bardzo podoba.