Barbara Kaźmierczak

Oczekiwanie w ciasnej, niewygodnej poczekalni, bez ustalonego harmonogramu (ludzie ustalali miedzy sobą kolejność). dezorganizacja i brak dyskrecji pracowników którzy chodzili między pokojami i komentowali sytuacje pacjentów. Weszłam po 1,5 godziny oczekiwania.
Sama wizyta była bardzo niekomfortowa, nie zostalam zapytana dogłebnie i wnikliwie o żadne symptomy i samopoczucie (Pani miała problem z obsługą komputera, co sprawiało, że i ja byłam poddenerwowana i ona, a zapisywanie wszystkiego trwało bardzo długo). Zostałam oskarżona o chęć wyciągnięcia leków (absolutnie nie byłam zainteresowania leczeniem lekami tylko alternatywnymi metodami oraz zmienieniem swojego życia). Po czym zostaly mi zadane dokładnie 5 pytań: imię i nazwisko, o wykształcenie, datę urodzenia, posiadanie dzieci oraz stan cywilny (sic!). Zero pytania o sytuację życiową (jestem w stałym i stabilnym związku od 7 lat w którym jest także obecne dziecko).
Zero rozmowy o sensie życia, pasji, sytuacji życiowej, marzeniach, pragnieniach, reakcjach somatycznych, które uniemożliwiają mi codzienne funkcjonowanie.
Pani przepisała mi lek który w ulotce zawierał wyraźne przeciwskazanie do stosowania dla mnie, po tygodniu do dwóch może zdażyć się próba samobójcza wśród osób w moim wieku oraz tych które wcześniej sprawiały sobie krzywdę. Poza tym lek był przepisany na miesiąc i nie wolno go odstawiać samemu. (czas oczekiwania na kolejną wizytę na nfz to min miesiąc!) oraz ulotka m. in. zawierała prośbę aby nie zostawiać pacjenta samego by zawsze był w otoczeniu innych osób podczas kuracji (czekała mnie przeprowadzka i nie mogłam brać tego leku, bo wiedziałam że będę sama przez jakiś czas).ale skąd Pani miała to wszystko wiedzieć, przecież nigdy o to nie zapytała...
wrażenie gorzkie i smutne, kolejny zawód na kolejnym psychiatrze na NFZ.

Jesteś tym lekarzem? Odpowiedz na tę opinię! Zarejestruj się teraz