W zeszłym roku w listopadzie mąż zachorował na COVID, w efekcie czego trafił do szpitala. Kiedy jego

2 odpowiedzi
W zeszłym roku w listopadzie mąż zachorował na COVID, w efekcie czego trafił do szpitala. Kiedy jego kierowniczka-P.(ma męża) się o tym dowiedziała poruszyła niebo i ziemię żeby tylko być na bieżąco w kwestii jego zdrowia (dowiedziałam się tego w rozmowie telefonicznej, w której opowiadała jaki to M. nie jest dla niej ważny, jak mu bardzo ufa, jak się przyjaźnią, że się sobie zwierzają, jak się o niego martwi i jak się popłakała na wieść o tym, że trafił do szpitala). Czułam się tak jakby ktoś mi strzelił w twarz i wylał kubeł lodowatej wody na głowę. Próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek mój mąż potwierdzał z nią taką zażyłość i nie znalazłam żadnych przykładów by to poprzeć...
On i P. pracują ze sobą jakieś 17 lat, wcześniej pracowali na tym samym stanowisku, po czym ona awansowała. Nigdy do tego feralnego dnia nie słyszałam, że jest dla niego kimś innym niż tylko koleżanką-przełożoną, z którą ma dobre kontakty, bo w ten sposób dużo na tym korzysta. Był czas, że chciał się nawet zwolnić z pracy, kłócił się z nią, mówił o niej różne rzeczy ale po jakimś czasie wszystko wróciło do normy (z czego oczywiście się ucieszyłam). Później kiedy do niego dzwoniła zauważyłam, że w telefonie ma ją wpisaną jako P. imię zdrobniale -wkurzyłam się niemiłosiernie a On w ogóle nie widział w tym problemu, ale po kłótni zmienił opis na Szefowa. Kilkukrotnie zdarzyło się nam kłócić przez nią, ponieważ stawiał ją na świeczniku opowiadając o jej sytuacjach życiowych. Do tego bardzo czepiał się jej męża. Później przyszedł nowy Dyrektor i P. zaczęła się z nim bardzo dobrze dogadywać-już go nie ma (jak z resztą z każdym Dyrektorem...mój mąż zawsze twierdził, że Ona potrafi sobie każdego owinąć wokół palca). Zaczęły się wtedy kąśliwe uwagi mojego męża na czas, który razem spędzają. Niejednokrotnie podczas rozmowy telefonicznej ze mną podniesionym głosem komentował, że znowu siedzi u góry, że na kawki do Dyrektora tylko lata, że cały czas z nim na telefonie wisi aż pewnego razu nie wytrzymałam i zapytałam wprost czy jest o nią zazdrosny, oczywiście się wkurzył... Mój mąż nie pije kawy, bo nie lubi i nie powinien bo bierze tabletki na ciśnienie i nigdy także nie wiedział jaką mi zrobić jak go o to poprosiłam..., jakie było moje zdziwienie kiedy na imprezie u wspólnych znajomych zrobił P. kawę dokładnie taką jaką pije, a ona była zdziwiona że sobie nie zrobił, a jak powiedziałam, że on nie pije kawy to mnie uświadomiła że w pracy zawsze pije...( czyli praktycznie codziennie). Razem też chodzili na obchody w pracy, jedli obiady czasami jeszcze z kimś, czasami sami(kiedyś nawet mi powiedział, że chodzą plotki, że On i P. mają romans, bo wszędzie razem chodzą-oczywiście nie wzięłam tego na poważnie). Do tego wie jakie kolory ona lubi, co nowego kupiła, kiedy ma lekarza, kiedy ma okres 0itp... ogólnie dużo o niej wie. Jakiś czas temu zwróciłam uwagę, że zaczął dziwnie mówić, nie tylko inaczej się wysławiać, ale z dziwną manierą ( odkąd z nimi pracuję zauważyłam, że Ona ma podobną....). Naśmiewał się z jej nosa dokładnie go opisując, aż zaczęłam się zastanawiać nad tym kiedy go tak dokładnie obejrzał skoro nie siedzą w tym samym pomieszczeniu... Podczas rozmów telefonicznych z nią nie rozmawiał normalnie, tylko jakoś dziwnie i zawsze na swój sposób zaznaczał, że jestem w pobliżu...

Wracając do zeszłego roku. Mąż leżąc w szpitalu ograniczał ze mną kontakt tłumacząc się złym samopoczuciem, czy późną porą i chęcią pójścia spać. Wierzyłam w to ze względu na chorobę, dopóki pod koniec jego pobytu nie przyłapałam go na kłamstwie. Chodziło o to, żebym przekazała jego szefowej, że zostaje dłużej w szpitalu a ona o niczym nie wie, bo z nią nie rozmawiał. W związku z tym zadzwoniłam od razu do niej, a ona oznajmiła że o wszystkim wie bo rozmawiała już z M. rano-czyli została poinformowana o tym fakcie przede mną... Oczywiście mu o tym powiedziałam, a On wykręcał się niepamięcią... Zaczęłam sobie wszystko składać do kupy i powiedziałam mu o swoich podejrzeniach i ostrzegłam, że ich zniszczę jeżeli się potwierdzą... od razu mąż zaczął mieć dla mnie czas i zaczął pisać na messengerze. Nadal nie rozmawiał ze mną telefonicznie, a jak już to sporadycznie podając różne przyczyny. Po jego powrocie do domu zauważyłam, że się dziwnie zachowuje ale zwalałam to na chorobę, w czym oczywiście mnie sam utwierdzał kiedy się go pytałam. Niestety wyciszenie telefonu, nawet wibracji, ustawienie tylko podświetlenia na przychodzące wiadomości, odwracanie go ekranem do dołu, ciągła obserwacja i pilnowanie telefonu dały mi do myślenia. W związku z tym, że wszystkie telefony są na mnie sprawdziłam bilingi i okazało się, że kiedy mi pisał że źle się czuje i nie ma siły już rozmawiać, z nią rozmawiał po 20 minut... Oczywiście też mu o tym powiedziałam, była wojna... Pewnego dnia tak nienaturalnie się zachowywał i uporczywie wysyłał mnie pod prysznic, że włączyłam nagrywanie telefonem. Byłam w szoku kiedy na następny dzień oglądałam jak wyczekuje momentu kiedy wejdę pod prysznic by do kogoś napisać i jak grzecznie go odkłada kiedy woda przestaje lecieć. Kiedy zweryfikowałam aplikację na którą wszedł (nie wiedziałam, że taką posiada-córka mnie o tym uświadomiła) a której ikonka odbijała się w lustrze i powiedziałam, że wiem że z nią pisze poza moimi plecami to wtedy się zaczęło... Zażądałam pinu do telefonu, niestety usunął Watsappa i wszystko co mogłabym znaleźć (telefon był czysty jak łza, pousuwał rzekomo wszystkie zdjęcia z pracy przez które miał ustawiony pin, wyczyścił laptopa i wymontował z niego dysk mówiąc, że laptop się popsuł itp. ), niestety nie pomyślał o tym że zaloguję się na jego konto google na moim laptopie i przejrzę historię ( do dziś jest święcie przekonany, że wszystko znalazłam w pamięci telefonu). A tam nie tylko natknęłam się np. na historię zakupów na allegro z których wynikało, że kupił rzecz (dla syna P. ) której nie widziałam i o której nie miałam pojęcia, bo odebrał ją z paczkomatu w drodze do pracy, ale także szukanie dla niej prezentu, np. Karafki z napisem Dla Szefowej, e-kartki z serduszkami i życzeniem miłego dnia, której nigdy ja nie dostałam a On nie wie skąd to się wzięło.. . Nie wytrzymałam tego całego napięcia i rozpoczęłam leczenie u psychiatry, który stwierdził u mnie nerwicę lękową.

Próbowaliśmy o tym wszystkim rozmawiać, przepracować to jakoś ale odnosiło to różny skutek. Przez jakiś czas było dobrze, później znowu coś wychodziło i tak na okrągło. Przez 9 miesięcy mąż nie przyznał się z kim wtedy pisał, chociaż pytałam czy to P. - mówił, że nie pamięta. Dopiero kiedy pojechaliśmy sami do Krakowa na 20 rocznicę ślubu (a był to nasz 1 wyjazd odkąd jesteśmy małżeństwem) pewnego wieczoru powiedział, że to jej odpisywał. Z jednej strony ucieszyłam się, że powiedział mi prawdę z drugiej przez ten cały czas mówił, że sobie coś ubzdurałam, że powinnam się leczyć, robił ze mnie wariatkę itp. Miałam mieszane uczucia.
W związku z atmosferą panującą w poprzedniej pracy i nie widząc w niej swojej przyszłości zwolniłam się (decyzję podjęliśmy wspólnie). Wtedy jakimś cudem ( bo już wcześniej prosiłam męża o to od kilku lat) On i P. pomogli mi dostać pracę u nich w firmie. Ucieszyłam się bardzo, że w końcu będę miała normalną pracę i wspólny temat do rozmów z mężem (nigdy nie rozmawiał ze mną o pracy), bo zawsze na pytanie czy pogadamy odpowiadał, że nie ma o czym... Pracując z nimi nasłuchałam się od innych Pań jaki to mój mąż nie jest miły, dobry, pomocny. No do rany przyłóż. Zaobserwowałam jak wykonuje wszystkie polecenia swojej szefowej ( podejrzewam, że ma przepuklinę bo w domu jak coś dźwiga, to później go brzuch boli, a tam jak nastolatek palmy w wielkich donicach po schodach targa, bo mu kazała). Zauważyłam również jak Ona na mnie patrzy kiedy z jakąś sprawą przychodzę do ich biura, tak jakby chciała zapytać po co tu przylazłaś ! Nawet koleżanka zapytała mnie kiedyś czy P. mnie nie lubi, bo jak wyszłam ze wspólnej kuchni w której była to powiedziała: a ta, to po co tu przyszła.

Starałam się nie zwracać na to uwagi i ucieszyłam się kiedy mój mąż powiedział, że wszyscy jego współpracownicy wraz ze swoimi połówkami idą na kręgle. Od samego początku obserwowałam ich zachowanie i zauważyłam, że Ona cały czas próbuje nawiązać z nim kontakt wzrokowy(a była z mężem) , że go szuka ale odpuściłam, pojechałam poznać nowych ludzi i się dobrze bawić. Impreza była udana do czasu jej opuszczenia. W związku z tym, że miałam nie pić pojechaliśmy samochodem, po czym mój mąż stwierdził że wrócimy taksówką. Podczas wychodzenia z lokalu, zostałam sama. Więc wsiadałam do samochodu i stwierdziłam, że zaczekam na mojego męża. Przyszedł na pytanie gdzie był i dlaczego mnie zostawił powiedział, że poszedł z nią, bo go poprosiła o pomoc... Nie wytrzymałam i powiedziałam, że ma do niej sobie iść. I sobie poszedł... dosłownie poszedł. Najpierw go szukałam, a później zadzwoniłam do P. czy z nią jest, W trakcie wyjaśniania co się stało "powiedziałam" jej po części co mnie trapi, później dopowiedziałam resztę (stwierdziła, że tylko jakieś głupoty mu wysyłała i że jak miałam jakieś wątpliwości, to mogłam się jej zapytać, że pracy by mi nie pomogła dostać w ich firmie jakby coś było na rzeczy) bo wróciła z domu do lokalu i razem z nią szukałyśmy go ok. 2-3 godzin po mieście i kiedy odpuściłyśmy i zawiozła mnie do domu i już odjeżdżała, to przyszedł. Ona pojechała, a On całą winę zrzucił na mnie... Nie wytrzymałam, napisałam wiadomość na kartce i wyszłam z domu mając głupie myśli... Na szczęście przemyślałam wszystko i nad ranem po ok. 3 godzinach wróciłam do domu... Mąż szukał mnie razem z synem...

Staramy się dźwignąć po przeżyciach ostatniego roku. Oboje jesteśmy wykończeni. Ja znowu mam nerwobóle i mam na głowie inne rzeczy. Do tego On i P. nadal ze sobą pracują, a ja nie ufam mężowi, nie wiem czy mieli romans czy coś innego ich łączy czy łączyło, czy On coś do niej czuje. Tym bardziej, że ostatnio znowu dał mi powód do myślenia, bo podczas rozmowy z troską w głosie powiedział żeby na siebie uważała jak będzie jechać samochodem-mi nigdy nie mówi takich rzeczy... A jakoś później na moje pytanie czy na pewno nic ich nie łączy powiedział, że nie a potem dodał: przecież na szczęście do niczego nie doszło- więc jak ja mam to rozumieć? Rozmawiał z Nią o tym co się wydarzyło i podobno powiedział jej, że ja go kocham i jestem zazdrosna, i że on mnie kocha i że będzie się starał wszystko wyprostować ale nie wie czy się uda... Nie wiem po co jej to mówił... On twierdzi, że się niepotrzebnie czepiam, że między nimi do niczego nie doszło, że On nie mówił jej nigdy o naszym życiu. Jednak ja odbieram to w inny sposób. Przynajmniej 3 krotnie w ostatnim czasie jej potrzeby były ważniejsze niż moje. Ja byłam na 2 miejscu. 1. W szpitalu z nią rozmawiał, nie za mną.(bo może Ona mu napisała, że ma zadzwonić, albo Ona chciała wiedzieć jak się czuje - a ja nie chciałam?!) 2. Pisał z nią na Watsappie a mnie wysyłał pod prysznic!!!! ( bo może coś mi wysłała, bo może miałem odpisać). 3. Po imprezie mnie zostawił i poszedł z nią - bo mnie poprosiła żebym jej pomógł, a mnie zostawił samą?). Nie wiem co dalej robić w tej sytuacji. Porozmawiać z nią po trzeźwemu o wszystkim? Zaprosić ja z mężem do nas na kawę (jej mąż o niczym nie wie).

On nie widzi nic niewłaściwego :...
Kocham męża ale nie radzę sobie z tą całą sytuacją... Czy mi się tylko coś uroiło, czy coś jest na rzeczy...
Droga Pani! Wyobrażam sobie ile wysiłku i emocji kosztowało Panią opisanie całej tej sytuacji. Próbuje tez wyobrazić sobie jak mocno Pani cierpi. Ze zdradą, czy faktyczną, czy domniemaną jest tak, że jest sytuacją. Może nas spotkać. Fakt, że będziemy się tym martwić, nie spowoduje, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia się zmniejszy. Czasami warto się zastanowić, czy wysiłek jaki Pani wkłada w „rozgryzienie” tek sytuacji jest wart efektów jakie może Pani uzyskać. Co w sytuacji, gdy dowie się Pani ponad wszelką wątpliwość, że do zdrady doszło? A co, jeśli doszło „tylko” do zdrady emocjonalnej, tzn. nie została Pani zdradzona fizycznie? A co to będzie dla Pani znaczyło, jeśli żadnej zdrady nie było? Czy to znaczy, że nie ma już ryzyka, że mąż Panią zdradzi?
Co zmieni dla Pani ta wiedza? Czy to jak było wpłynie na Pani zdanie o sobie samej? Czy wpłynie na Pani poczucie własnej wartości? Co oprócz zdrowia traci Pani zamartwiając się tą sytuacją?
Zalecam wizytę u psychologa, gdzie przy pomocy profesjonalisty odkryje Pani być może odpowiedzi na te i inne ważne DLA PANI pytania, zamiast wciąż poszukiwać odpowiedzi, której znalezienie nic nie rozwiąże.
Pozdrawiam serdecznie!

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień Dobry, zachęcam do kontaktu ze specjalistą, aby szerzej omówić ten problem podczas wizyty. Pozdrawiam serdecznie

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest zbyt krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.