Nie rezygnuj ze zdrowia

Wybierz konsultacje online, aby rozpocząć lub kontynuować leczenie bez wychodzenia z domu. Jeśli potrzebujesz, możesz również umówić wizytę w gabinecie.

Pokaż specjalistów Jak to działa?

Adres

CTS remedio
ul.Sosnowa, Tuchom

W tym gabinecie nie można umawiać wizyt przez internet

Pacjenci prywatni (bez ubezpieczenia)


Konsultacja psychologiczna • Od 100 zł

Coaching • Od 100 zł

Konsultacja • Od 80 zł +9 więcej

Poradnictwo psychologiczne • Od 70 zł

Psychoterapia • Od 120 zł

Psychoterapia indywidualna • Od 120 zł

Pokaż więcej usług

Czy brakuje Ci jakichś informacji w profilu tego specjalisty?

Pokaż innych psychologów w pobliżu

Usługi i ceny

Ceny dotyczą wizyt prywatnych.

Popularne usługi


ul.Sosnowa, Tuchom

Od 100 zł

CTS remedio

Pozostałe usługi


ul.Sosnowa, Tuchom

Od 100 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 80 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 70 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 120 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 120 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 50 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 50 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 50 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 70 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 40 zł

CTS remedio



ul.Sosnowa, Tuchom

Od 150 zł

CTS remedio

Moje doświadczenie

O mnie

Centrum Terapeutyczno-Szkoleniowe remedio działa od r 2016 w obszarze psychoterapii, treningu personalnego i szkoleń z kompetencji społecznych.
...

Zobacz pełen opis


Zakres porad

  • Psychologia kliniczna
  • Psychoterapia

Opinie pojawią się wkrótce

Napisz pierwszą opinię

Jesteś już po wizycie u Wioletta Gan? Daj znać, co myślisz. Inni pacjenci będą wdzięczni za pomoc w wyborze najlepszego specjalisty.

Dodaj swoją opinię

Odpowiedzi na pytania

2 odpowiedzi udzielonych przez lekarza na pytania pacjentów na ZnanyLekarz.pl

Kilka lat temu wpadłam w depresję, żyłam w ciąłym napięciu i czułam się zlękniona. Przez brak poczucia sensu, negatywne myślenie, przeżuwanie myśli, zaniedbanie, miałam ogromne zaległości we wszystkim: sprzątaniu mieszkania, nauce... Przez coraz większe zaległości czułam ogromne poczucie winy i przytłoczenie. Lęk zaś powodował dodatkowo uczucie wstydu, bo nieraz zachowywałam się po prostu dziwnie przy ludziach (np. nic nie mówiłam, bo czułam silne napięcie). Po prostu bałam się ludzi i unikałam kontaktów. Po kolejnej zawalonej sesji na studiach, a także analizie tego jak wyglądają moje dni, zaczęłam mieć wątpliwości czy to jest normalne funkcjonowanie i skoro tak trudno mi się zmotywować i czuję sie nieszczęśliwa, to może jednak moje zdrowie psychiczne nie jest w dobrej formie. Nie potrafiłam sobie sama pomóc, czułam się jak bezradne dziecko. Bałam się nawet porozmawiać o tym z najbliższymi. Napisałam więc SMS-a do swojej z mamy, że chyba jest coś nie tak z moim zdrowiem psychicznym. Moja mama mi odpisała, żebym nie szukała sobie usprawiedliwienia na swoje lenistwo. Czułam się tak bezwartościowa i tak bezradna (miałam wrażenie, że nic nie wiem, kompletnie nie miałam zaufania do siebie), że stwierdziłam, że pewnie mama ma rację i muszę się "po prostu" zmobilizować i, jak to zwykła mówić do mnie moja mama - ogarnąć. Ale nic się nie zmieniało. Kolejne obowiązki zawalałam czując się coraz gorzej i pogrążając się w biczowaniu siebie i ruminacjach (choć wtedy nie byłam świadoma, że to właśnie robię i że mi to szkodzi). Kilka miesięcy później mnie pobito. To był obcy chłopak, zaczęło się od zaczepki mojego ówczesnego chłopaka. Ktoś go uderzył w twarz, potem zaczął uciekać, mój ówczesny chłopak pobiegł za nim, a za moim ówczesnym chłopakiem dwóch kolegów tego pierwszego. Ja tych dwóch ostatnich złapałam za kaptury. Wtedy czwarty wziął mnie od tyłu, przeniósł na trawę i zaczął bić po twarzy. Problem polega na tym, jaka była moja reakcja. Otóż nie zgłosiłam tego policji, nie poszłam do lekarza... Widoczne ślady pobicia (sińce pod oczami, opuchlizna) utrzymywały się mniej niż 7 dni, więc stwierdziłam, że nie ma sensu tego zgłaszać. Mam lekko skrzywioną przegrodę nosową (minimalnie - ale jednak) i lekko ukruszoną jedynkę (również troszkę). Byłam totalnie pogrążona w pesymizmie, naprawdę postrzegałam swoją sytuację jako sytuację bez wyjścia. Oczywiście nie mam gwarancji, że nie umorzono by tej sprawy, ale nie zrobiłam nic, żeby się przekonać (po prostu wierzyłam wtedy w to, że mój wysiłek jest niepotrzebny, bo nie mam szans się obronić). Dodatkowo paraliżował mnie lęk. Było mnóstwo okazji, żeby znaleźć pomoc, ale ja wszystkie zaniechałam. I a propos tego zdarzenia mam pytania. Jak zaakceptować to, że sobie z tą sytuacją nie poradziłam? Jak pogodzić się z tym, że sprawca pozostał bezkarny głównie przez mój brak działania? Dodam, że po tym zdarzeniu mój stan się pogorszył, przede wszystkim lęk był większy. Drugie pytanie dotyczy tego, co Państwo sądzą o zachowaniu mojej matki? Wiem dziś, że gdyby nie zlekceważyła niewerbalnych i werbalnych sygnałów, że cierpię, to do zdarzenia mogłoby nie dojść lub, jeśli by doszło, lepiej bym sobie z nią poradziła i być może sprawca nie pozostał by bezkarny. JA też nie czułabym się wtedy ofiarą tego zdarzenia. Dlaczego zadziałałam na swoją niekorzyść?

Aby udzielić odpowiedzi na nurtujące Panią pytania potrzeba znacznie więcej informacji niż zawarte w powyższej wiadomości. Rozumiem że chciałaby Pani zaakceptować i pogodzić się z przeszłymi zdarzeniami, jak miałoby to wyglądać? Czy konieczne jest zadośćuczynienie czy po prostu chce Pani zamknąć ten rozdział?
Co zaś się tyczy Pani matki, chciałaby Pani aby zauważyła Pani cierpienie i zmagania z samą sobą, czy w przeszłości zdarzało się że matka wspierała Panią w sytuacjach trudnych, czy była oparciem? w jaki sposób?
Czy zadziałała Pani na swoją niekorzyść? Z opisu widzę że pomimo przeciwności losu, jest Pani osobą nie poddającą się łatwo, pisze Pani że po raz kolejny "zawaliła sesję" na studiach, słowo - kolejny - oznacza że pomimo wcześniejszej porażki nie poddała się Pani, próbowała dalej iść wyznaczoną ścieżką choć mogła Pani poddać się już po pierwszej. Pobicie było skutkiem próby pomocy innemu człowiekowi, nie myślała Pani o możliwych dla siebie konsekwencjach, a zareagowała instynktownie próbując zwiększyć szansę swojego chłopaka, to nie jest cecha osoby wycofanej i strachliwej. Czy zadziałała Pani na swoją niekorzyść, czy też Pani poziom empatii oraz nadwyrężona odporność psychiczna sprawiły iż wybrała Pani wersję w której nie będzie konieczne ponowne przeżywanie tamtej sytuacji? Być może jest to początek etapu w którym zostawia Pani przeszłość za sobą? Jaka zatem byłaby Pani oczekiwana przyszłość?

 Wioletta Gan

Odkąd pamiętam zawsze miałam problem z nawiązywaniem znajomości. Dodatkowo w gimnazjum przeszłam przez dość poważny kryzys, który niestety został przez moich rodziców zlekceważony pomimo moich otwartych próśb o zapisanie mnie do lekarza, na terapię, zrobienia z tym czegokolwiek. Na swój dziwaczny sposób wyszłam z tego obronną ręką, ale w porównaniu do innych ludzi czuję się jak emocjonalna wydmuszka. Mimo wszystko nie jestem ani złą osobą, ani nieśmiałą- daję z siebie swoje żałosne wszystko żeby nie być kolejną zakałą a jednak moje kontakty z ludźmi w każdym nowym środowisku rozwijają się zawsze na jeden z dwóch sposobów. Osoby starsze ode mnie często uważają mnie za kogoś aroganckiego i skreślają na starcie. W grupie rówieśniczej na początku mam świetne kontaky na płaszczyźnie koleżeńskiej, mam "szacun" za stoicyzm i rzekomą "powagę", zostaję posadzona na stołku przewodniczącego a do pierwszej letniej sesji niektórzy zaczynają się ze strachu jąkać gdy podchodzę by zacząć luźną rozmowę. Reszta po prostu mnie ignoruje. Nie widzę żadnej logicznej przyczyny tego zjawiska. W tym roku miałam przygodę z narkotykami, które chyba w jakiś sposób podburzyły moją blokadę emocjonalną. Przez pewien czas czułam się świetnie. Ale coraz bardziej dobija mnie poczucie odosobnienia. Nie wiem już czy tańczę do gry mojej czy moich rodziców i mam wrażenie, jakbym wróciła się do gimnazjum. Łącznie z myślami samobójczymi. Nie wiem czy powinnam zgłosić się do specjalisty- czy to są jakieś zaburzenia, czy tylko moja osobowość? A jeśli już to mam okropne problemy z rozmową o osobistych rzeczach przez co bardzo rzadko chodzę do lekarzy. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, będę wdzięczna za każdą radę. Z góry dziękuję.

Dzień dobry,
Zacznę od jednego z ostatnich pytań, czy powinna się Pani zgłosić do specjalisty? Tak, jak najbardziej, gdyż rozwiązanie Pani problemu wymaga na pewno, więcej i dokładniejszych informacji. Z Pani listu na pewno mogę wywnioskować, że nie jest Pani pewna swoich uczuć i odczuć, epitety jakich Pani używa (jak. np. dziwaczny sposób, żałosne wszystko, rzekomą powagę, itp.) są przejawem odczuwanej przez Panią inności, odmienności. Jednak, z tego krótkiego opisu wcale nie wynika że jest Pani "gorsza"! Wręcz przeciwnie, odniosłam wrażenie, że ciężko jest się Pani wpisać w pewne ramy z uwagi na tą odmienność, ale wybór na przewodniczącego, czy świadoma i bardzo rozważna decyzja w wieku gimnazjalnym o potrzebie skorzystania z profesjonalnej pomocy, co, proszę mi wierzyć, nie jest powszechne i wymaga odwagi oraz wglądu w siebie, dają obraz Pani jako silnej osobowości. Niestety często osoby samoświadome i posiadające silne cechy osobowości i postawę autorytarną mają pewne problemy z dopasowaniem się do innych.
Proszę pomyśleć o tym co chciałaby Pani, by zmieniło się w kontaktach z innymi? Czy są osoby z którymi "dogaduje się" się Pani lepiej? Jeśli tak to co odróżnia ich od reszty?
Myślę, że jest Pani osobą inteligentną, może nieco nazbyt stanowcza dla innych ale i dla siebie.
Jeśli nie chce i nie lubi Pani rozmawiać o swoich prywatnych sprawach, polecam skorzystanie z usług terapeuty nurtu TSR ( Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniu), w tym nurcie analiza problemu jest na pewno mniej dotkliwa i konieczna.
Pozdrawiam
Wioletta

 Wioletta Gan

Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.