Zobacz inne placówki

Kogo szukasz?

Szukaj innej specjalizacji

Usługi

Specjaliści

Adres

Szpital Chirurgii Małoinwazyjnej i Rekonstrukcyjnej w Bielsku-Białej
Aleja Armii Krajowej 180, 43-316 Bielsko-Biała

Opinie o specjalistach (161)

Ogólna ocena

Trzymamy rękę na pulsie Sprawdzamy wszystkie opinie. Specjaliści nie mogą płacić za modyfikowanie lub usuwanie opinii. Dowiedz się więcej
    J
    Numer telefonu zweryfikowany
    lek. Sławomir Zeman Inny

    Trafiłam do dr Zemana z opuchniętym okiem, pierwsze pytanie to było czy się zaszczepiłam przeciwko covid 19. Gdy odpowiedziałam, że tak powiedział mi, że co chciałam to mam, że to skutek szczepienia i nie dalej mi dużych szans na poprawę bo już za późno na wszystko. Wizyta trwała 10 minut, koszt 250 zł. Jak się okazało u innego specjalisty, opuchlizna była skutkiem chorych zatok. Nie polecam tego lekarza, do dziś mam traumę. Dobrze, że nie uwierzyłam i trafiłam do innego kompetentnego lekarza.

    K
    Numer telefonu zweryfikowany
    dr n. med. Tomasz Sirek chirurgia rekonstrukcyjna

    NIE POLECAM
    Zero empatii . Zostałam obdarta z godności ,potraktowana instrumentalnie , zero etyki lekarskiej, poszanowania drugiej osoby.

    F
    Numer telefonu zweryfikowany
    lek. Sławomir Zeman Inny

    Tak , dr. Zeman to fachowiec .
    To prawda. Ale to człowiek, który nie słucha pacjenta, drażni go od razu inne zdanie,
    Najważniejsza jest tylko jego opinia, tak jak i w medycynie , światopoglądzie czy wiary.
    Jest miły ale do czasu, momentalnie się denerwuje jak ma się inne zdanie.
    Bardzo dziwny człowiek.
    Dla mnie nieuprzejmy.

    N
    lek. Sławomir Zeman Inny

    Do doktora przyszłam z problemem z gardłem, na który doradził zabieg prostowania przegrody nosowej. Do zabiegu byłam sceptycznie nastawiona, ponieważ nigdy nie chciałam ingerować w mój wygląd, natomiast lekarz kilkakrotnie zapewniał, ze wygląd nosa się nie zmieni. Po zabiegu widziałam już, ze coś jest nie tak. Minęło 8 miesięcy, a mój piękny szpiczasty nos jest teraz zapadnięty i wygląda zupełnie inaczej. Lekarz zapewniał, ze nic się nie zmieni, a ja mu zaufałam, czego bardzo żałuje. Wcześniej czułam się dobrze ze sobą, lubiłam mój wygląd, teraz- jako 23 letnia młoda kobieta nie patrzę już na siebie w lustro, bo czuje się okropnie z obecnym wyglądem nosa. W oddychaniu niestety nie odczuwam dużej poprawy, tak jak i problem z gardłem nie ustał. Na wizycie kontrolnej doktor przyznał, że czasami nos się zapada, szkoda, że powiedział to po zabiegu mimo wcześniejszych zapewnien, ze nic się nie zmieni. Następnie w ramach "rekompensaty???" doktor umówił mnie do swojej koleżanki, chirurg plastycznej, która natomiast powiedziała, że ma multum pacjentów po prostowaniu nosa, którzy przychodzą z zapadniętym nosem (sprzeczna informacja). Zaproponowała mi operację nosa za około 25 tyś zł, lecz powiedziała, że tak, czy siak mój nos już nigdy nie będzie wyglądał dobrze :)))). Pozdrawiam 23 letnia studentka.

    A
    Numer telefonu zweryfikowany
    lek. Jacek Korzonkiewicz Inny

    Bardzo nieprzyjemne podejście do pacjenta. Dziecko niecałe 2 lata, przyjechaliśmy do szpitala w nocy ponieważ syn wył od bólu brzucha. Już na wejściu lekarz zaczął krytykowac: że pampers w tym wieku(tak, dziecko miało pampersa, bo ledwo mogło chodzić), że po lewatywie minęło dużo czasu i dalej się nie wypróżnił, ogólnie pretensje o wszystko, nigdy nie spotkałam się z takim traktowaniem. Lekarz był bardziej skoncentrowany na udzielaniu podniesionym tonem(!) rad wychowawczych, niż leczeniu/diagnozowaniu. W efekcie doszło do nerwowej wymiany zdań w obecności dziecka. Podpisałam kartkę, że nie zgadzam się na dalsze leczenie; pogrozil, że będę tego żałować. Nie żałuję ani trochę.

    M
    Szpital Chirurgii Małoinwazyjnej i Rekonstrukcyjnej w Bielsku-Białej

    ZDECYDOWANIE NIE POLECAM PLACÓWKI W ZAKRESIE CHIRURGII DZIECIĘCEJ

    Po pierwsze – za ogromne ubytki organizacyjne.
    Zgodnie z informacja, którą otrzymaliśmy w recepcji – w szpitalu pojawiliśmy się o 7:30. Na miejscu okazało się, że zabieg naszego szkraba został przesunięty na godzinę 10:00, o czym nikt nas nie poinformował, choć placówka dysponowała moim numerem telefonu. Następne 2,5 godziny spędziliśmy w poczekalni składającej się jedynie z krzeseł i kanapy. Przewijanie maluszka również odbywało się w poczekalni, ponieważ szpital nie posiada przewijaków czy pokoju dla matki z dzieckiem. Synek przez cały czas był noszony na rękach, gdyż był na etapie raczkowania, a placówka nie posiadała jakiegoś kącika dla najmłodszych, gdzie moglibyśmy go „wypuścić”. I najistotniejsze w tej całej sytuacji to to, że nasze maleństwo musiało pozostawać cały czas bezwględnie na czczo – ostatnim posiłkiem była kolacja dnia poprzedniego.
    Zabieg rozpoczął się tak naprawde o 10:30, czyli 3 godziny po naszym przyjeździe.
    W trakcie całego zamieszania nikt nas nie przeprosił, nie mówiąc już o zaproponowaniu kawy czy herbaty czy udogodnienia dla maluszka. A personel, który rozmawiał z nami na ten temat zrzucał winę a to na lekarzy, a to na sekretarki, a to na pielęgniarki.

    Po drugie – ze względu na brak podstawowych sprzętów koniecznych do BEZPIECZNEJ opieki nad najmłodszymi.
    Mam tu na myśli brak przewijaków, zarówno w poczekalni, jak i przede wszystkim – na samym oddziale. Szpital nie posiada odpowiednio malej odzieży, w którą zostało przebrane maleństwo – w efekcie czego nasz synek był prawie nagi.
    W pomieszczeniu nazwanym szatnią również nie ma przewijaka, czy chociażby stołu, na którym można by położyć szkraba. My przebieraliśmy maleństwo „w powietrzu” - czy to bezpieczne, by maluch z świeżo założonymi szwami na brzuszku był przez kilka minut trzymany pod paszki by można było go ubrać? I najistotniejsza w mojej ocenie sprawa – w sali pooperacyjnej nie ma łóżeczek z szczebelkami! W związku z tym moja rola polegała na trzymaniu na rękach szalejącego z bólu synka, który robił wszystko by się wyrwać. A oprócz tego miałam jeszcze podpisywać dokumenty, wyciągać z torby wszystkie potrzebne w danej chwili rzeczy, wylewać na łyżeczkę lekarstwo czy napój. Jakby tego było mało przy łóżku nie było stolika, tak więc wszystko to miałam wykonywać w powietrzu trzymając oczywiście w rękach płaczącego maluszka. Ostatecznie pomagała mi jakby nie było bardzo miła, ale jednak obca osoba – między innymi grzebiąc mi w torbie, by wyciągnąć z niej to co potrzebne.


    Sam zabieg odbył się bez komplikacji, a rekonwalescencja bez powikłań. I być może cała ta nieprzyjemna otoczka byłaby w pewnym stopniu dla mnie jako tako „dopuszczalna”, gdyby nie fakt, że dotyka ona najmłodszych, a wchodząc do szpitala w bardzo wyeksponowanym miejscu wiszą ładnie oprawione certyfikaty, potwierdzające wysoką jakość świadczonych usług, również w zakresie chirurgii dziecięcej.

    Wystąpił błąd, spróbuj jeszcze raz

Najczęściej zadawane pytania