Lekarz przyszedł 10 minut po czasie, wiedział że już czekam bo widział mnie na recepcji i przegadał ten czas z recepcjonistkami. Pomimo że odpowiedziałam szczegółowo na wszystkie pytania stwierdził że infekcji nie ma, dopiero po ponownych zapewnieniach że ucho bardzo boli zbadał jeszcze raz i stwierdził że no moooże coś tam jednak widzi, za woskowiną, którą moim zdaniem powinien usunąć jeśli zasłaniała widok. Mialam wrażenie
ze walczę o jakąkolwiek pomoc. Ostatecznie wypisał antybiotyk w kroplach, nie proponując l4 ( pomimo że mówiłam że baaardzo boli i musiałam nabrać się leków żeby w ogóle do niego dojechać). Miałam wrażenie że nie słucha co mówię, ma swoje teorie - że źle spałam.. nie wiem czy leczenie trafione bo nadal bardzo boli ucho. Niepoważne podejście, brak empatii i szacunku do czyjegoś czasu. Dodam, że wizyta płatna 180zł

Na wstępie wizyty Pan Doktor zapytał się o okres . Powiedziałam ze od 2 miesięcy nie mam. Nadmieniam ze mam 50 lat i dzieci w wieku 19 i 26. Pan doktor powiedział ze pewnie jestem w ciąży i powinnam zrobić test . Powiedziałam ze to nie możliwe bo mam wkładkę hormonalna. Powiedział ze nie mogę się kochać z mężem bo sex służy do płodzenia dzieci a ja z mężem mogę tylko w oczy patrzeć . Po 23 zadzwonił i krzyczał chrońmy życie poczęte . Nie polecam !!!!!

Prawdziwy koszmar dla kobiety, która przyszła potwierdzić ciąże! Poszłam prywatnie do tej Pani w odpowiednim terminie czyli ok 8 tygodnia, aby potwierdzić ciążę. Pani doktor była oschła (tym akurat się nie przejmowałam), ale przy usg stwierdziła, że pęcherzyk żółtkowy jest spłaszczony i generalnie tego "nie widzi". Kazała się przygotować na krwawienia i szpital. To była moja pierwsza ciąża...wyszłam z gabinetu ledwo, zdruzgotana i przerażona.
Na szczęście mój mąż zaczął trzeźwo myśleć i pojechaliśmy do innego lekarza. Okazało się, że wszystko było dobrze od samego początku. Mamy teraz pięknego synka.
Radzę omijać Panią doktor szerokim łukiem.

Niestety nie polecam. Zalecenia z wizyty prywatnej okazały się nietrafione. Lekarz dosyć mocno zmodyfikował dotychczasowe leczenie kaszlu krtaniowego, wynikającego z astmy. Zastosowaliśmy zmodyfikowane leczenie przy kolejnym ataku z dużo gorszymi rezultatami (kaszel trwał dłużej i był bardzo ostry). Co więcej, na wizycie prywatnej (Royalmed) lekarz zalecił, aby w przypadku "pogorszenia" przyjechać na Izbę Przyjęć do Szpitala w Dziekanowie Leśnym, w czasie kiedy on jest na dyżurze, a on z pewnością przyjmie pacjentkę, sprawdzi co się dzieje i da odpowiednie zalecenia. No więc w dniu dzisiejszym, zaalarmowany przez żonę pogarszającym się stanem córki (bardzo ostry kaszel krtaniowy) wyszedłem w środku dnia z pracy i odbyłem z córką ponad godzinną podróż do tegoż szpitala. Jakież było moje zdziwienie, gdy przemiła pani pielęgniarka po krótkiej rozmowie telefonicznej z lekarzem, który był właśnie na oddziale powiedziała, że lekarz nie przyjmie mojej córki z sobie tylko znanych powodów. Wnioski wyciągnijcie sami.

Pani Doktor nie należy do osób przyjemnych, ponad to musiałam ją niemalże namawiać, żeby zrobiła mi USG. Wychodząc z gabinetu aż chciało mi się płakać. Jedyny plus to zlecone badania. Poza tym szczerze nie polecam.

Czytałam wcześniej opinie o Pani Doktor i żałuję,że nie wstałam i nie wyszłam z gabinetu. Opinie o niej prawdziwe. Trafiłam do niej z powodu ciąży. Badając mnie stwierdziła, że cos tam jest, ale to napewno nie ciąża i zaczęła przepisywać receptę. Poźniej stwierdziła, że jak mam pakiet to mnie stać i zleciła badania. Druga wizyta to był koszmar. Od razu jak tylko weszłam stwierdziła,że mam Hashimoto przy tarczycy 1,4 oraz insulinoodporność. Niespojrzała na wyniki badań nie wykonała poraz drugi badania. Kazała brać leki, które przepisała. Zaczęła się gubic w tym co mówi, odbiegała od tematu. Niestety do innego ginekologa nie zdążylam pójść, ponieważ trafiłam do szpitala z silnym krwawieniem okazało się,że jestem w ciąży, poroniłam. Wystarczyło, żeby Pani doktor przyjrzała się wynikom badań, przebadała.

Mam mieszane uczucia po wizycie. Lekarz stwierdził u mnie przewlekłą niewydolność żylną w stopniu „niezbyt zaawansowanym”. Na pytanie o umieszczenie stopnia tego zaawansowania na jakieś skali odpowiedział, że „choroba nie jest bardzo zaawansowana”. Jednocześnie kazał zastanowić się nad operacją. Gdy chciałam wypytać się o to, czy mój stan jest wskazaniem do operacji, jak ona przebiega (w jakim znieczuleniu), jak długa jest rekonwalescencja itp. kazał mi „poczytać sobie w internecie”. Generalnie niechętnej odpowiadał na pytania, cały czas twierdził że „to nie są pytani do niego”. Poczułam się przez niego zbywana i do tego podważyło to moją wiarę w kompetentość tego lekarza, bo wydaje mi się, że na te pytania w trakcie takiej wizyty powinnam uzyskać odpowiedzi.