prof. dr hab. n. med. Artur Jakimiuk

Bardzo dobry lekarz, pełny profesjonalizm, na każde pytanie odpowiada z cierpliwością. Jestem bardzo zadowolona z Pana Profesora.

Ocena zmieniona przez moderatora na "bardzo dobry".

Uratował życie moich córek, bliźniaczek, mojej żony i zachował jej macicę w sytuacji beznadziejnej. Był pod telefonem nawet podczas swojego urlopu i dowiadywał się w szpitalu o zdrowie żony. Nie mam słów - najlepszy lekarz, fachowiec, jakiego kiedykolwiek poznałem. Przy tym wszystkim niesamowicie życzliwy i serdeczny. Diament w środowisku lekarskim.

nigdy nie miałam potrzeby niesamowitej troski i mam świadomość, ze jestem u lekarza, który ma kilkanaście innych przypadków. Jak czytam te biadolenia innych koleżanek to aż mi smutno. Ale hormony kobiet w ciąży i po są różne. Księżniczki się zmalały. Moj dzieciak rośnie :) i to jest najważniejsze. Mam te chwile radości chodź nadziei czasem brakło. Dziekuję :)

Profesor prowadził moja trzecią ciążę (dwie wcześniejsze zakończyły się niepowodzeniem). Moim zdaniem doskonały lekarz i wspaniały człowiek, na wizyty chodziliśmy do Novum, ale przed porodem, gdy dwa tygodnie leżałam na patologii ciąży profesor nawet w warunkach szpitalnych, mimo zaganiania i natłoku pracy okazał się cierpliwym i troskliwym lekarzem. Ciąża, mimo że bliźniacza chyba nie była zbyt trudna, ale już na początku zlecił mi szereg badań o których nikt wcześniej nie pomyślał,a które pozwoliły zdiagnozować bardzo prawdopodobną przyczynę poprzednich poronień. Już po porodzie, kiedy urodziłam zdrowe dzieciaki, profesor z zainteresowaniem przychodził na salę i pytał czy wszystko w porządku. Z czystym sumieniem polecam Go jako lekarza prowadzącego ciążę i mimo bardzo dużych kosztów wizyty jestem przekonana, że chciałabym aby prowadził moja kolejna ciążę.

Profesor Jakimiuk jest najlepszym specjalistą od ciężkich przypadków takich jak mój. Gdyby nie on nie donosiłabym ciąży do końca. Pierwszą ciąże miałam prowadzoną u innego lekarza który się w ogóle na niczym nie znał i w 23ty urodziłam niestety moja córeczka po 3godzinach zmarła.Profesor po tamtej ciąży zrobił mi wszystkie badania dlaczego tak się stało i znalazł przyczynę.W 15tygodniu Profesor założył mi szew nikt nie wierzył że się uda donosić tą ciąże.Leżałam w szpitalu w MSWiA 9tygodni miałam bardzo dobrą opiekę,na wszystkie pytania mi profesor odpowiadał,podtrzymywał mnie na duchu.Gdyby nie Profesor nie donosiłabym ciąży do końca. Takiego lekarza to trzeba ze świecą szukać. TO JEST SKARB A NIE CZłOWIEK. POLECAM!!!

Profesor dwa lata temu prowadził moją ciąże bliżniaczą. Zakończona sukecesem mam dwóch ślicznych chłopców. Teraz jestem w ciąży też do niego chodzę. Pęłny profesjonalizm, spokojnie udziela odpowiedzi na pytania, dostępny. W Klinice na Wołowskiej bardziej zabiegany ale to zrozumiale bo musi dopilnować całego oddziału.Polecam gorąco.

Ja mam negatywne wspomnienia. W Novum polecono nam Jakimiuka jako lekarza do prowadzenia ciąży. Początkowo z ciążą nie było problemów, więc wizyty ograniczały się do bolesnego badania i zaleceń dietetycznych - brokuły i szpinak, bo zawierają żelazo, unikać ziemniaków, bo powodują zaparcia. I koszt 300 złotych za wizytę. Drogo, nawet bardzo drogo,ale zależało mi na dobrym specjaliście, więc płaciłam. Jednak którejś nocy trafiłam na oddział na Wołoskiej z krwotokiem z macicy, z nieznanych przyczyn. To był mój pierwszy raz w życiu, kiedy byłam szpitalu, nie znałam jeszcze "układów", dlatego nikomu z lekarzy ani pielęgniarek nie wspominałam, że "jestem pacjentką ordynatora", a trzeba było - okazuje się, że bez tego jest się traktowanym jak człowiek bezdomny, niczyj, personelowi nie zależy (spychologia roboty przez pielęgniarki nie ma granic - przed godziną 19, kiedy następuje zmiana dyżurów, nikt mi nie chciał wkłuć wenflonu z lekiem rozkurczowym, bo to po godz.19,jak się zgłosiłam koło 22, to dostałam opieprz, że wenflony to się zakłada do godziny 19). Myślałam, przyjdzie ordynator na obchód, zobaczy, że tu leży jego pacjentka, to wszystko się zmieni. Nic z tego - ordynator w czasie obchodu mnie nie poznał. Głupio mi było, ale poszłam do niego delikatnie się przypomnieć. I tu się właśnie okazało - że ordynator w szpitalu to pan i władca, (w przeciwieństwie do prywatnej praktyki - w Novum okazuje pacjentowi szacunek, nawet rękę podaje), ale u siebie "na gospodarstwie", to postawa wyższości i pretensjonalne traktowanie pacjenta - nie będzie ze mną rozmawiał, a tym bardziej nie będzie rozmawiał z moim mężem, bo co mu do tego,co mi jest, ja przecież jestem najbardziej zainteresowana, a mi już powiedział w czasie obchodu, a jak mi się nie podoba, to on może zmienić pacjentkę. A w ogóle, żeby przyjść do niego prywatnie, to wtedy porozmawiamy. No koszmar. Trzeba do tego jeszcze dołożyć kompletny chaos organizacyjny na oddziale, spychologię roboty przez pielęgniarki, ze zrzucaniem poczucia winy na pacjenta (bo pacjent "za późno przyszedł"), konflikty pomiędzy lekarzami a pielęgniarkami do których wkręca się pacjentów ("nie chciała wkłuć wenflonu? To niech jej Pani powie,że jak napisałem w karcie, że ma być wkłuty na prośbę pacjentki, to ma być wkłuty!" - kurcze, co mnie to obchodzi, że on się z pielęgniarką nie może dogadać...), brak przekazywania sobie informacji przez lekarzy o danym pacjencie, brak informowania pacjenta o podjętych krokach medycznych (o tym, że zmieniono mi leki dowiedziałam się w momencie,gdy pielęgniarka przyniosła mi w południe inny zestaw tabletek niż zwykle). Mój mąż mówi, że to jest norma w polskich szpitalach, że leczą chorobę, a nie pacjenta, pacjent jest przedmiotem, a moja trauma pochodzi stąd, że to był mój pierwszy raz w szpitalu. Ale to zainteresowanie pacjentem przekłada się na skuteczność leczenia. Po kilku dniach leżenia w szpitalu, ordynator na obchodzie wpadł na pomysł, że może to krwawienie pochodzi z szyjki macicy, a nie z jamy macicy! No to wzięli mnie na badanie jeszcze raz (bo wcześniej nikt z badających mnie lekarzy albo nie pomyślał o tym, albo nie zapisał w karcie), i sprawdzili, że to jednak z jamy macicy (co było wiadome od początku od momentu przyjęcia do szpitala, ale na Wołoskiej lekarze nie przekazują sobie informacji o pacjencie!). Podsumowując: choć normalnie jestem osobą pogodną, podchodzącą ze zrozumieniem i sympatią do innych, tu złe mam wrażenia. Być może moja ja byłam upierdliwą pacjentką, być może moja ciąża była "za prosta" dla niego, może Jakimiuk sprawdza się w przypadku "trudnych ciąż" i skomplikowanych przypadków. I oby tak było.

Potwierdzam wiekszosc opinii, ze pan prof. Jakimiuk to bardzo dobry specjalista i wspaniały lekarz. Prowadzil moją ciążę blizniacza, a 29 pazdziernika br. w szpitalu MSWiA - osobiscie przez cc pomogl moim maluchom przyjsc na swiat (w idealnym dla blizniat terminie - zakonczony 38 tydzien ciazy). Mysle, ze dzieki opiece pana profesora moja ciąża i poród przebiegły wzorcowo. Bylam rowniez bardzo zadowolona z fachowej opieki w szpitalu MSWiA - na oddziale poloznictwa, ktorym pan profesor kieruje.

Potwierdzam,szkoda czasu na rozpisywanie się.Już kiedys na samym początku wątku o prof. napisalam jak bardzo jestem mu wdzięczna.Wtedy byłam na początku drugiej ciąży,teraz juz urodziłam i zdanie podtrzymuje.Jest bardzo kompetentny.Drugą ciążę również miałam z komplikacjami.Dzięki wielkiej wiedzy i zaangazowaniu profesora mam dwójkę dzieci.

Myślę że czytanie takich opinii dla kogoś kto nie zna profesora to niezły dramat. Po pierwsze czas na pisanie mają tylko osoby ze złymi wspomnieniami, zawsze tak jest czy się pyta o lekarza czy o samochód zawsze to samo. Osoby zadowolone których jest zdecydowanie więcej po prostu nie mają czasu wchodzić i sie rozpisywać. Prof. Jakimiuk jest bezapelacyjnie bardzo dobrym specjalistą, ale nie Bogiem. Nie można oczekiwać od człowieka cudów. Trafiłam do niego przez przypadek. Przez 2 mce były to wizyty kontrolone co mc, ale mogłam dzwonić w ważnych sprawach. Jak dostałam przedwczesne skurcze to przyjechałam do kliniki bo wiedziałam ze kończy włąśnie pracę - reakcja prof. była natychamistowa i zobaczyć go w akcji nie wymaga już komentarza. Żadne z powyzszych uwag nijak się do tego mają. Jeżeli ktoś wypomina cenę wizyty która przewyższa możliwości finansowe danej osoby, niech nie myśli ze płacąc więcej dostaje się cud. Cena jest wyższa za zasób i jakość wiedzy. Jest dużo dobrych specjalistów za połowę tej kwoty. Jedna z pań narzeka że była niezadowolona co miesiąc przychodząc do prf. - po co do niego nadal chodziła ? Głupota.