Andrzej Kopczyński

Nie polecam. Prowadzil moja pierwsza ciąże i niestety mam do niego wielki żal. Przez jego powierzchownosc, oszczednosc w skierowaniach na badania i przedmiotowe podejscie do pacjentki, po porodzie wykryto u mnie przewlekłą niedoczynność tarczycy Haschimoto (juz w trakcie ciązy musiałam miec niedoczynnosc tarczycy czego nie bylam swiadoma). 3 miesiace po porodzie moje TSH wynosilo: 40,3. Az kobiety w laboratorium przestraszyly sie ze jakis błąd w komputerze musiał byc gdyz norma jest od 1, 8 do ok 5,03. Pan doktor ani razu nie zlecil mi badań TSH w trakcie ciązy mimo ze w wywiadzie zaznaczylam ze w rodzinie Mama miała chorą tarczyce a tata i brat inna chorobe autoimmunologiczna (Cukrzyce typu 1). Zdrowie mojej córeczki tez bylo zagrożone, gdyż wiedomo ze nieleczona niedoczynnosc w trakcie ciąży u matki czesto ma swoje bardzo negatywne nastepstwa u dziecka. Póki co moja córeczka rozwija sie prawidlowo, ale jestem bardzo niespokojna o to co bedzie pozniej. Moze pan doktor jest dobry w standardowych badaniach, ale na pewno nie warto poswiecac swoje i dziecka zdrowie na prowadzenie przez niego ciąży. Ja niestety przekonałam sie na własnej skórze. ASob

Bardzo słaby to mało powiedziane. znam Pana doktora od kilku lat prowadził moją pierwszą ciąże i wtedy był jeszcze ok. Teraz prowadził moją drugą ciążę i niestety zachowanie Pana doktora można ocenić jako skandaliczne. Pierwsze wizyty przebiegają w miarę profesjonalnie, w miarę rozwoju ciąży wygląda to już wręcz komicznie, żadnych badań, nie wspominając o USG, niczego nie można się dowiedzieć, Pan doktor zbywa każde pytanie odpowiedzią że wszystko jest dobrze. Mnie niestety taka odpowiedź nie wystarcza. Na ostatniej wizycie (w dzień porodu dodatkowo) miałam usg i zapytałam jak duże jest dziecko, to odpowiedział patrząc na wielkość brzucha, nie na odczyt usg. Zaprognozował 3 kg a u rodziłam ponad 4 kg "kruszynkę", w dodatku owiniętą pępowiną. Poród był straszny i dla mnie dla dziecka. Na szczęście nic się nie stało. Ciekawe jeszcze jak długo Pan doktor Kopczyński będzie tak traktował swoje pacjentki.... Życzę powodzenia, moja noga więcej tam nie postanie.

Bardzo słaby lekarz, chodziłam na wizyty w trakcie swojej pierwszej ciąży. na początku bardzo miły, sympatyczny. w trzecim trymestrze nie miał już czasu na nic. na wizytę przeznaczał 10 minut!-nie starcza na nic, zapomnieć można o usg, choć przechwala się, że ma świetny sprzęt. w 9 miesiącu nie było już mowy o usg, wielkość dziecka sprawdzał wygniataniem brzucha.nie było też mowy o skierowaniu na badania.im bliżej rozwiązania tym bardziej olewacko traktuje pacjentki.wiem, że nie byłam jedyną, którą tak traktował. nie bada czy są jakieś powikłania pod koniec ciąży, umywa ręce.nie polecam.

Chodzenie do tego lekarza jest niebezpieczne. Bagatelizuje problemy, które mogą być grożne dla zdrowia. Nie docieka problemu. Nie wysyła w porę na badania. Nie traktuje niczego całościowo. Chodziłam do tego lekarza 4 lata i omal nie było za późno!

Ocena zmieniona przez moderatora na "słaby".

Chodzilam do tego lekarza ponad 2 lata.Staraliśmy się o dzidzie.
Pierwsza ciaza obumarła w 7 tyg. przykre ale niczyja wina.
Druga wg dr. Kopczynskiego idealana w 20 tyg połówkowe badania - 3 dni póżniej przedwczesny poród i urodzenie synka w 21tyg w szpitalu - ale wg dr Kopczynskiego 3 dni wczesniej na polowkowych badaniach wszystko super. Po konsultacjach z innymi lekarzami wiem że duzo oznak i objawów przegapil tym bardziej że przedwczesny poród spowodowany był infekcja. Ponadto ogromne kolejki i rozumiem ze dla lekarza ginekologa kobieta w ciazy to normalka ale oczekuje wiekszego zrozumienia i ludzkiego podejscia zwlaszcza podczas komplikacji...

lekarz prowadzil moje obie ciaze. poprzednio wystawilam mu pozytywa, ale po drugiej ciazy nie zrobie tego - mimo ze wiedzial o wadzie serca albo podejrzewal cos, bo potem to potwierdzil lekarzom w szpitalu, to nie powiedzial mi nic poza WSZYSTKO DOBRZE, nie zaproponowal dodatkowych badan, zeby chociaz przygotowac sie na to, co potem. jestem zawiedziona...moje dziecko czeka teraz na operacje serduszka...