lek. Marcin Zbigniew Czelakowski

Pierwszy raz byłam na dyżurze świątecznym, gdyż m.in. niesłabnąca od kilku dni, nie dająca się niczym zbić gorączka i spazmatyczne napady kaszlu co kilka sekund mnie zaniepokoiły. Pan doktor potraktował mnie jakbym przyszła z katarem - wyszydzał, krzyczał, zabraniał mi kaszleć, 'gdyż go zarażę'- jednym słowem pracował 'za karę'. Jeśli jest niezadowolony, że musi pracować w niedzielę i święta, to niech nie bierze dodatkowych fuch. Na jego miejsce może znajdzie się ktoś z powołaniem. Z gabinetu wyszłam z jeszcze gorszym samopoczuciem- tym razem psychicznym. NIE POLECAM NIKOMU!

Miałam ropień palca stopy, rano nie dostałam się do swojego lekarza, a że ból uniemożliwiał mi normalne poruszanie się, to zdecydowałam się na L-4. No i ku mojemu zdziwieniu ten lekarz przyjmując mnie wieczorem w ramach opieki świątecznej, podniesionym głosem odmówił mi wypisania zwolnienia. A co! Mam sobie radzić, skoro to taki ból i udręka miałam iść do chirurga, a nie przychodzić do niego i żądać zwolnienia. Ponadto powinnam mu przynieść zaświadczenie ze swojej przychodni, że nie zostałam przyjęta. Piszę to z lekkim sarkazmem, gdyż ten lekarz tylko pogłębił moje niepochlebne zdanie o służbie zdrowia. Odradzam korzystanie z usług u tego pana!