lek. Leszek Kwiatkowski

Pan Doktor wyleczył mi boreliozę, ogarnął tatę, synka jak trzeba było.
Świetny lekarz. Dla nas zostaje najlepszy

Lekarz bez kompetencji miękkich - z totalnym niezrozumieniem drugiego człowieka, chciałem tylko dostać zwolnienia na 2 DNI ROBOCZE (pon i wtorek), jednak zapalenie krtani, które zdiagnozował lekarz od tak to zbyt mało.

Udałam się z dwuletnią gorączkującą córką do doktora, który od razu po badaniu i zrobieniu wywiadu wiedział, że mała ma covid. Zlecił badania na grypę, covid i rsv, które pozwoliły potwierdzić tę diagnozę. Zaordynowane przez doktora leczenie w dwa dni rozprawiło się z gorączką a po czterech dniach córka poczuła się dużo lepiej. Bardzo dziękujemy!

Lekarz wyjaśnił dokładnie i zalecił dalsze leczenie

Lekarz stwierdził zapalenie płuc dziecka bo 1 kaszlnięciu dziecka. Przepisał antybiotyk i sterydy. Całe szczęście, że mieliśmy wizytę innego lekarza kolejnego dnia, który zrobił wielkie oczy na diagnozę i potwierdził, że nie ma mowy o zapaleniu płuc… Zatrważające.

Pan doktor ma wiedze i sie nia dzieli kulturalny i rzeczowy .Polecam

Nie ma żadnej komunikacji, trzeba tylko słuchać !!!

Niestety bardzo odradzam. Leczył u mnie boreliozę. Po pół roku brania antybiotyków borelioza wróciła, a do dziś borykam się z grzybica narządów wewnętrznych.

Bardzo dobry lekarz od boreliozy. Trafiłam do niego z polecenia dwóch trudnych przypadków borelioza, która wyleczył. W tracie leczenia objawy zaczęły ustępować, bóle stóp, pleców plamy na skórze. Warto spróbować leczyć to dziadostwo u takiego lekarza, który ma na tym polu spore doświadczenie. Polecam

Niestety, ale nie stanowczo odradzam leczenie u tego lekarza. Przede wszystkim leczyłam sie ma chorobę, której nie miałam, diagnostyka była bardzo kiepska, zlecono mi badanie, które ma wysoki odsetek fałszywie pozytywnych wyników. Dodatkowo lekarz bez żadnych badań założył, że pewnie mam bartonellę i przepisał mi antybiotyk, który jest w środowisku medycznym zarezerwowany dla ciężkich infekcji (fluorochinolon), a u mnie, okazało się później, infekcji nie było wcale. W efekcie skończyłam z powikłaniami poantybiotykowymi, bo antybiotyk został mi przepisany na miesiąc (fluorochinolon). Zgłaszane podczas leczenia złe samopoczucie w postaci bólu ścięgien zostało błędnie zinterpretowane jako herxy, kiedy było znakiem ostrzegawczym dla tej grupy leków. Na moje pytanie o ulotkę przepisanego leku, w której pisano o tym objawów, lekarz kazał przestać czytać ulotki i internet. Był bardzo nieprzyjemny w kontakcie telefonicznym i traktował mnie z góry, zupełnie nie słuchając, co mam mu do powiedzenia. Zignorował mój pogarszający się stan, który zgłaszałam mu dwa razy. Po miesiącu takiego leczenia stan mojego zdrowia się dramatycznie pogorszył - z jednego objawu, z którym przyszłam do tego lekarza, miałam ich jakieś 20. Wszystko to rozpoczęło wędrówkę po lekarzach neurologach i ortopedach. Dziś mija ponad 1,5 roku od tego leczenia, a ja do dziś odczuwam objawy i w międzyczasie krótko po wizycie zdiagnozowano u mnie toksyczne polekowe uszkodzenie nerwów obwodowych będące skutkiem przyjmowania przez długi czas antybiotyku poza uznanymi w świecie medycznym zaleceniami.