Benedykt Łygas

BARDZO NIEMIŁY, ORDYNARNY I ZAROZUMIAŁY STARSZY CZŁOWIEK.

Umówiony na godz. 16.00, zjawiłem się o godzinie 15.58 przed budynkiem i dzwonię domofonem pod przycisk wskazany jako OPTYK. Łygas (jak się później okazało) po jakichś 30 sekundach, zerknął przez przeszklone drzwi i po chwili zniknął. Po 2 minutach czekania wrócił i przekręcił zamek w tych samych drzwiach, nawet ich nie uchylając i się wycofał. Zdziwiony wchodzę do środka, mówię Dzień dobry (w sumie do ściany bo już nikogo nie widzę) i wtem słyszę odpowiedź z zaplecza: \"DO SZESNASTEJ JEST PRZERWA!\" (dlatego też musiałem czekać, aż upłyną te 2 minuty od momentu,w którym się tam zjawiłem). Ręce mi opadły, zastanowiłem się czy od razu nie opuścić tego lokalu, ale nie, zostanę zobaczę jak się sytuacja rozwinie. Po tych słowach wychodzi starszy człowiek wiek ok. 70 lat i mówi słucham co panu dolega. Odpowiadam, że mam wadę wzroku i chciałbym wyrobić nowe szkła do okularów. Po czym Łygas wstaje i mówi: \"Dobrze zacznijmy więc od doboru oprawek\". Kolejne osłupienie, gdyż ja o oprawkach nic nie wspomniałem (odpowiednie przyniosłem już ze sobą). Wtedy mówię, że raczej nie zaczniemy od tego i że chcę się najpierw dowiedzieć szczegółów o powłokach autorefleksyjnych (wcześniej do niego dzwoniłem z zapytaniem o szkła z pewna powłoką, których koszt za parę to 200 zł., usłyszałem, że on mi proponuje powłokę 4 razy lepszą, za taką samą lub niższą cenę). Co się okazało na miejscu? Szkła z powłoką, o których mówił to u niego koszt 180 zł. od sztuki, czyli 360 zł. za komplet (dodam tylko, że później te same szkła zakupiłem u optyka na 1 Maja, w cenie 240 zł. komplet). Oznajmiam wtedy, że przecież mówił mi przez telefon inną kwotę. Optyk Benedykt zaczął się motać i zarozumiale mówić, że w tym jest już robocizna i zależy też jakie oprawki u niego wybiorę. Wtedy mówię, że mam już oprawki i chodzi mi o same szkła. Na co usłyszałem: \"TO U MNIE PAN JUŻ TYCH SZKIEŁ NIE ZROBI\". Chodzi o to, że musiałbym u niego zakupić cały komplet: szkła wraz z oprawkami, co jest oczywistym ABSURDEM, gdyż to ja decyduję gdzie (i jakie) chcę zakupić oprawki, a gdzie szkła. Po tym wstałem i \"podziękowałem\" za takie traktowanie. Usłyszałem tylko: JA MAM KOLEJNEGO KLIENTA
Tak oto podchodzi do klienta optyk Benedykt Łygas. Wyczuwalna jest duża zarozumiałość tego człowieka, narzucanie swojego zdania, cały czas przerywa rozmówcy. To już nie te czasy, żeby w ten sposób traktować potencjalnych klientów. Optyk Benedykt (nie mylić z Ojcem Benedyktem) zatrzymał się chyba na epoce lat 70/80.

NIE POLECAM NIKOMU !!!

Jesteś tym lekarzem? Odpowiedz na tę opinię! Zarejestruj się teraz